„Na covidowym OIOM-ie leżą też niemowlęta”. Dziecięcy Szpital Kliniczny WUM alarmuje
Podczas poprzednich fal pandemii nie zdarzało się, aby na OIOM trafiały małe dzieci z pełnoobjawowym COVID-19 – powiedział PAP dr Michał Wronowski z Dziecięcego Szpitala Klinicznego UCK WUM w Warszawie. Teraz najmłodsi pacjenci to kilkumiesięczne niemowlęta.
- Wcześniej młodzi pacjenci przechodzili zakażenie łagodnie, najczęściej przyczyną hospitalizacji było współistnienie zakażenia SARS CoV-2 i innej choroby dziecka. W ostatnich tygodniach obserwujemy zmianę w przebiegu zakażenia u dzieci – coraz częściej spotykamy się z pełnoobjawowym COVID-19 - powiedział dr Wronowski.
- Najmłodszymi z naszych pacjentów, wymagającymi wspomagania oddechowego, także w warunkach oddziału intensywnej terapii, były kilkumiesięczne niemowlęta – podkreślił lekarz. Jak dodał, były to dzieci zakażone SARS-CoV-2, ale też takie, u których zakażenie koronawirusem współistniało z zakażeniem RSV. W przypadku jednego z ciężko chorych pacjentów przebywających na oddziale intensywnej terapii lekarze mieli wątpliwości, czy pacjent miał COVID-19 czy jego powikłanie pod postacią PIMS - dziecięcego wieloukładowego zespołu zapalnego.
- Trudno powiedzieć, jakie są dalsze rokowania, co do zdrowia dzieci, które przebyły ciężki COVID-19. Nie wiemy, czy będą mierzyły się z długoterminowymi powikłaniami. Najważniejsze jest jednak to, że przeżyły – zaznaczył lekarz pediatra.
Jak dochodzi do zakażenia u dzieci?
Dr Wronowski zauważył, że w przypadku najmłodszych pacjentów osobami, które ich zakażają są rodzice bądź inni członkowie rodziny. W przypadku starszych dzieci są to także rówieśnicy i nauczyciele w szkole.
- Z tego, co mi opowiadają moi pacjenci wynika, że przestrzeganie reżimu prawidłowego noszenia maseczki w szkole jest rzadkością. Niestety, także wśród nauczycieli zdarzają się przypadki niewywiązywania się z tego obowiązku – mieliśmy kilku pacjentów zakażonych najpewniej przez nauczyciela – powiedział pediatra.
Dodał, że – jego zdaniem – największy problem tkwi w braku szczepień przeciwko COVID-19 w grupie najmłodszych pacjentów.
- Trafił do nas 14-letni chłopiec z ciężkim COVID-19. Pomimo intensywnego leczenia w klinice pediatrycznej u chłopca doszło do niewydolności oddechowej – dziecko przez miesiąc przebywało na oddziale intensywnej terapii, szczęśliwie pacjent przeżył" – wspomniał dr Wronowski. "Jego matka też chorowała, oboje byli niezaszczepieni, choć ich zakażenie wystąpiło, gdy szczepienia były dostępne - także dla grupy wiekowej dziecka. Czynnikiem ryzyka u naszego pacjenta była otyłość, jednakże należy pamiętać, że inne choroby przewlekłe też zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 - stwierdził.
Jak wspomniał pediatra, matka dopiero widząc swoje duszące się dziecko przyznała, że niezaszczepienie było błędem.
Jak podał dr Michał Wronowski, w tej chwili w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przebywa 22 dzieci zakażonych SARS CoV-2, jednak z każdym tygodniem ilość łóżek zajętych przez tych pacjentów zwiększa się. Znaczna część z pacjentów wymagających intensywnego leczenia tlenem ma nadwagę lub otyłość, która - podobnie jak u dorosłych - jest złym czynnikiem rokowniczym w COVID-19.