Gdyby w czasach PRL istniał, oczywiście dobrze nadzorowany, internet, to funkcjonariusze IV departamentu resortu spraw wewnętrznych zajmującego się zwalczaniem Kościoła (to w nim "służyli" bezpośredni mordercy ks. Jerzego - Leszek Pękala, Waldemar Chmielewski i Grzegorz Piotrowski) z pewnością lajkowaliby tekst pt. "Garsoniera obywatela Popiełuszki". Ten zniesławiający bohaterskiego kapłana paszkwil, pierwotnie opublikowany w "Trybunie Ludu", odbył pod koniec 1983 roku swoiste tournée po wszystkich regionalnych dziennikach PZPR. Materiał miał pochodzić spod pióra rzecznika junty Jaruzelskiego Jerzego Urbana i był elementem kampanii nienawiści wymierzonej w ks. Jerzego, prowadzonej przez władze PRL i ich propagandzistów. Podobne metody - medialnej nagonki - stosuje się obecnie wobec ks. Michała Olszewskiego.
Oskarżenia księdza Jerzego o antykomunizm, działania kontrrewolucyjne, wrogość wobec Związku Sowieckiego mogły pod koniec istnienia "Polski Ludowej" już tylko śmieszyć, trafiając jedynie do najgłupszego i najbardziej betonowego środowiska kompartii. Spróbowano więc "wzbogacić" argumentację o zarzuty natury obyczajowo-finansowej, czemu służyć miał właśnie m. in. materiał "Garsoniera obywatela Popiełuszki". Publikację steku kłamstw poprzedziło włamanie się SB, w grudniu 1983 roku, do znajdującego się przy ulicy Chłodnej mieszkania, w celu podrzucenia tam "antypaństwowych" ulotek, naboi i materiału wybuchowego. Materiały te zostały "ujawnione" w trakcie już oficjalnego najścia bezpieki na Chłodną, co zostało szeroko omówione w komunistycznych mediach, które starały się zrobić z głosiciela prawdy "zło dobrem zwyciężaj" potencjalnego terrorystę.
Kampania nienawiści przybrała wówczas jeszcze na sile i towarzyszyła ks. Jerzemu do jego męczeńskiej śmierci w nocy z 19 na 20 października 1984 roku, a nawet dłużej, bo aż do odnalezienia Jego zmasakrowanego ciała, co nastąpiło 30 października.
Medialna kampania nienawiści skierowana wobec duchownych i Kościoła nie zaczęła się jednak, ani nie skończyła, na ks. Jerzym Popiełuszce. Komunistyczni propagandziści prowadzili ją praktycznie od zarania "Polski Ludowej". Jej ofiarami byli m. in. niezłomny ks. kardynał Sapieha, Prymas Tysiąclecia kardynał Wyszyński i setki zwykłych księży, których nazwiska pamiętają już dzisiaj prawie wyłącznie historycy. Z księży robiono nie tylko wrogów "władzy ludowej", ale także agentów USA oraz sojuszników odwetowców zachodnioniemieckich, opłacanych z kasy CIA. Arcybiskupa Wyszyńskiego, kapelana Armii Krajowej, przedstawiano wręcz jako admiratora Hitlera, a wcześniej więziono. Podobne oskarżenia padały, już w latach 80., pod adresem biskupa przemyskiego Ignacego Tokarczuka, hierarchy szczególnie znienawidzonego przez komunę, z racji "nielegalnej" budowy kościołów oraz troski, jaką biskup okazywał tej części jego diecezji, jaka znalazła się po 1939/1945 roku pod okupacją sowiecką.
Prokurowano fałszywki, wymuszano kłamliwe zeznania, podrzucano obciążające materiały... to wszystko znane było jednak już wcześniej - w Związku Sowieckim.
Mechanizm kłamstwa opisał szczegółowo historyk Mikołaj Iwanow w książce pt. "Pierwszy naród ukarany. Polacy w Związku Radzieckim 1921-1939". Znaleźć tam można m. in. spreparowaną fotografię polskiego księdza bawiącego się na jednej z ukraińskich plaż. Do postaci rzeczywistego plażowicza nieudolnie doklejono twarz duchownego, opatrując fotę demaskatorskim podpisem, w stylu jak to "klecha za pieniądze ciemnego ludu bawi się nad wodą". Materiał ukazał się w polskojęzycznej szmacie - dzienniku "Trybuna Radziecka".
Tak było w latach 20. w ZSRS, tak było w "Polsce Ludowej", tak jest, niestety, w dużej mierze i teraz.
Pokazuje to akcja wymierzona w ks. Michała Olszewskiego. Aresztowaniu księdza towarzyszyło medialne kłamstwo - "dziennikarki" z nielegalnej TVP - o mającej znajdować się w jednym pokoju z duchownym kobiecie. Atak "obyczajowy" współgrał z oskarżaniem księdza o różne grzechy natury finansowej, które miały być związane z prowadzoną przez niego fundacją. Kłamstwa nie umilkły i teraz, po wypuszczeniu duchownego z aresztu. Więcej, medialny mainstream, wyraźnie oburzony tym, że "klecha nie jest już za kratkami", podwyższył jeszcze ciśnienie w kotle nienawiści.
Widać to także i dziś, gdy Czerska z Wiertniczą, mimo jasnego dementi obrońcy księdza, rozpowszechniają "informacje" o korzystaniu przez duchownego w celach prywatnych ze środków fundacji.
Czy nie jest to sianie nienawiści? Sianie dokładnie takiej nienawiści, jakiej współtwórcą był niegdyś Urban. Zeznający przed peerelowskim sądem bezpośredni mordercy ks. Jerzego zeznali, że czytając m. in. rzecznika Urbana i oglądając telewizję nie mogli zrozumieć dlaczego "władza ludowa toleruje takie zachowanie kapłana". Sączona przez komunistyczne przekaziory nienawiść do ks. Popiełuszki budziła jednak nie tylko ich sprzeciw wobec jego "tolerowania", ale wręcz nienawiść do duchownego. W pewnym momencie bezpieczniacy uznali, że coś z Nim "muszą zrobić". Oby nie było tak w przypadku ks. Michała Olszewskiego.
I, na koniec, jeszcze jedno. Wielu z tych, którzy przed laty cieszyli się przyjaźnią ks. Jerzego, którzy korzystali z Jego i Kościoła pomocy i schronienia, którzy zapewniali, na pogrzebie bohaterskiego duchownego, że "Solidarność będzie żyć, bo Ty oddałeś za nią swoje życie", a po latach fraternizowali się m. in. z Urbanem, czy Jaruzelskim, dzisiaj milczy, albo nawet bierze udział w nagonce na ks. Michała. I lajkuje teksty go zniesławiające.
Smutne.
Źródło: Republika, wch
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.