Olbrzymiego wyczynu dokonał wraz z rodzicami 8-letni Miłosz Pałaszewski. Mimo niepełnosprawności pokonał 100-kilometrową trasę przez ukraińskie Marmarosze i grań Czarnohory.
„Wyprawa w góry z dzieckiem jest wyzwaniem. Z dzieckiem niepełnosprawnym to już prawdziwy wyczyn. My, każdego roku przesuwamy tę granicę jeszcze dalej. Przejście ukraińskich Marmaroszy i Czarnohory w 6 dni z dzieckiem, które choruje na porażenie mózgowe wydaje się niemożliwe. A jednak nam się udało!” - napisali rodzice Miłosza w relacji z wyprawy.
Na całej 100 kilometrowej trasie nie było żadnego schroniska, więc wszystko, co potrzebne do przeżycia, rodzina niosła na plecach. Każdy etap był dokładnie zaplanowany. Jak zwykle w trasie nie obyło się jednak bez niespodzianek.
Ostre podejścia nie są wyzwaniem dla Miłosza. Trudniej jest na skałach. Dlatego pojawiły się kłopoty podczas wejścia na Popa Iwana Czarnohorskiego i Howerlę. Jeszcze trudniejsze okazało się wejście na Pietrosa. Był pot, łzy i niestety także krew, kiedy chłopiec się przewrócił.
Opłakane skutki pogody
„Codziennie wstawaliśmy o 5:30 aby jeszcze przed 8:00 wyruszać na szlak. Do pokonania często mieliśmy 20 kilometrowe odcinki. Pomimo wczesnej pory i tak zazwyczaj do celu docieraliśmy po 18:00. W Marmaroszach maszerowało się dość dobrze. Zupełnie inaczej było w Czarnohorze. Na podejściu na wierzchołek Popa Ivana nagle zerwał się porywisty wiatr. Początkowo myśleliśmy, że to chwilowe. Myliliśmy się bardzo. Wiatr przestał wiać dopiero w szóstym dniu kiedy zeszliśmy z grani Czarnohory” – napisali rodzice.
Najgorszy był czwarty dzień wyprawy. Po długiej i wyczerpującej wędrówce nagle rozpętała się burza. Nie było możliwości zejścia z grani czy schowania się gdziekolwiek. Porywisty wiatr, do tego grad i wysokość około 2 tys. metrów. „Zła pogoda nie trwała długo, ale przyniosła opłakane skutki. Nasze ubrania i co gorsza buty były przemoczone. Pomyślne zakończenie wyprawy stało pod znakiem zapytania. Nazajutrz okazało się jednak, że buty nie są aż tak mokre, a palące słońce i rozgrzane do czerwoności nogi szybko je wysuszyły” – czytamy w mediach społecznościowych.
Rodzice podkreślają, że robią to wszystko dla niepełnosprawnego syna. „Udało się, pokonaliśmy własny strach i kolejną granicę niemożliwego, dzięki czemu nasza wiara w niego jest jeszcze większa”.
Wyczynowi Miłosza towarzyszy zrzutka na jego dalsze leczenie i rehabilitację. Chłopca można wesprzeć, wpłacając dowolną kwotę pod linkiem: https://zrzutka.pl/vfx9ne.