Tematem dzisiejszych „Kulisów Manipulacji” były ujawnione przez prof. Cenckiewicza dokumenty opisujące działalność agenturalną Czesława Kiszczaka na Zachodzie. Iwo Bender wraz z Adamem Borowskim wskazywali na istotne aspekty życiorysu Kiszczaka i próby manipulowania jego wizerunkiem w opinii publicznej.
"Mordowanie księży leżało w naturze tej organizacji"
Na początku goście omówili materiał, w którym Kiszczak uznał, że mówienie o zabójstwie księdza Popiełuszki to „głupoty”. - Kiszczak wstąpił do bezpieki w 1944 i już wtedy mordowała ona księży od biskupa łomżyńskiego, Stanisława Kostki Łukomskiego, który był prawdopodobnym następcą prymasa Hlonda, a któremu „zorganizowano” wypadek samochodowy, po księdza z Kraśnika, księdza Zielińskiego, którego po prostu zabili z pistoletu w 1945 r. Mordowanie księży leżało w naturze tej organizacji i było ważnym elementem ją konstytuującym. Mówienie więc o tym, że były to głupoty jest niedorzeczne, bo wiele energii i planowania musiało być wydatkowane przez organizację na dokonywanie tych morderstw – zauważył publicysta Iwo Bender.
- Ktoś, kto zna funkcjonowanie tych służb, to wie doskonale, że trzech wysokich funkcjonariuszy SB pod dowództwem szefa jednego z departamentów samodzielnie, bez zgody i wiedzy kierownictwa nie mogło dokonać uprowadzenia i zbrodni ikony „Solidarności” - ks. Jerzego Popiełuszki – stwierdza Adam Borowski, publicysta i wydawca.
"Wygnańcy muszą wrócić do naszej pamięci"
Publicyści odnieśli się także do samych ujawnionych niedawno akt, z których wynika, że Kiszczak na Zachodzie denuncjował żołnierzy walczących na froncie zachodnim II wojny światowej. - Rok 1946 pokazuje, jak władza musiała ufać Kiszczakowi, jak musiał się zasłużyć, żeby być wysłanym na placówkę. Niektórzy z takich placówek uciekali, więc kolejny musieli być mocno prześwietleni, by dawali odpowiednią gwarancję lojalności – powiedział Bender.
- Wyklęci wrócili do naszej pamięci, a muszą wrócić też wygnańcy. Ci, którzy wierzyli, że będąc na wygnaniu stworzą tam kiedyś armię zdolną do wyzwolenia Polski. Są to setki tysięcy życiorysów i ważne, by wróciły one do naszej pamięci, nawet przy okazji Kiszczaka – zaapelował gospodarz programu, Piotr Lisiewicz.
- Przed nami jest ogromne zadanie – uporządkowania naszej sceny na kilku polach. Jedno to odebranie ważnych dla Polski odznaczeń komunistom. Drugie to panteon polskich bohaterów na Powązkach - żeby nie było takiej sytuacji, że kaci i ofiary leżą obok siebie. W tym musi zapanować pewien porządek, dajemy tym wzór przyszłym pokoleniom – zapowiadał Adam Borowski.
"Kiszczak podkreśla ciągłość systemu"
Goście rozważali także los Kiszczaka po 1989 r., jak również jego wystąpienie z roku 1984 emitowane w Dzienniku Telewizyjnym.
- To był czas, że Kiszczak walczył o swój byt. Przy okrągłym stole to nawet, jeśli Kiszczak był uczciwy, to zagwarantował sobie wolność, nietykalność i przez to nie najgorzej żyło mu się po 1989 r. Konsekwencji za ogrom zbrodni, które popełnił wraz z systemem przeciwko Polakom, nie poniósł – skomentował Borowski.
- Mamy taką narrację, promowaną przez wiele ośrodków historycznych, że najpierw był niedobry stalinizm, ale później była liberalizacja, Gomułka, stabilizacja, Gierek, otwarcie na Zachód, Jaruzelski, też się starał. Tenże Kiszczak mówi: mordowaliśmy, mordujemy, zamierzamy mordować. Podkreśla ciągłość systemu – zauważa Iwo Bender.