Kubicki o LOT-cie: Zaczęto określać nas węgierskimi liniami lotniczymi
Gościem red. Marcina Bąka w programie "Wolny głosy po południu" był Adrian Kubicki, rzecznik prasowy LOT-u. – Nie można powiedzieć, że borykamy się z trudną sytuacją, która wymaga strajków. Mamy do czynienia ze sporem, który podsycany jest przez związki zawodowe. Powodują, że temperatura sztucznie rośnie – mówił gość.
Sytuacja firmy
– Udowodniliśmy przez dwa i pół roku działalności, że jest dla nas miejsce nie tylko w Polsce i Europie. Patrząc na sytuację Węgier widać, jak biednym bylibyśmy państwem bez własnego przewoźnika. Uruchomiliśmy bezpośredni lot z Budapesztu do Nowego Jorku, niedługo pojawi się również połączenie z Chicago. Zaczęto określać nas węgierskimi liniami lotniczymi. Jest nam z tego tytułu niezwykle miło – przywołał anegdotę Kubicki, po czy, konkretnie opisał połączenia. – To sześć rejsów w tygodniu. Zakładamy, że wystarczy do tego jedna maszyna. Jeśli chodzi o kierownictwo w personelu pokładowym, przeważają Polacy. zatrudniliśmy jednak 70 Węgrów. Pasażerowie muszą czuć, że ich doceniamy – dodał.
– Wprowadzamy w Budapeszcie nową kategorię pasażera. Takiego, który korzysta z pełni usług lotniska. Wystarczy powiedzieć, że liczbą foteli generujemy zysk. Tyle samo posiłków należy dostarczyć posiłków. Jako LOT, mamy szansę stać się pionierami w Europie Wschodniej – mówił gość.
Zażegnanie strajków
– Nie można powiedzieć, że borykamy się z trudną sytuacją, która wymaga strajków. Mamy do czynienia ze sporem, który podsycany jest przez związki zawodowe. Powodują, że temperatura sztucznie rośnie. Nas, jako firmę, wystawiono na wizerunkową próbę, zupełnie niepotrzebnie. Oczywiście odbiło się to na sprzedaży biletów. Dobrze się stało, że nie doszło do strajków – podsumował rzecznik.