Śląsk Cieszyński, położony po obu stronach rzeki Olzy i podzielony polsko-czeską granicą, był kiedyś typowo kresowym regionem. Historycznie był częścią Górnego Śląska, który w jakimś sensie też miał i ma trochę kresowy charakter. Kiedy w XVIII wieku, po przegranej wojnie, Austria utraciła większość Śląska na rzecz Prus, Śląsk Cieszyński pozostał jednak przy Austrii i zaczął być traktowany jako odrębny region. Większość mieszkańców utożsamiała się z polskością, ale była tam też liczna mniejszość czeska i niemiecka.
Po I Wojnie Światowej Śląsk Cieszyński stał się przedmiotem konfliktu między Polską a Czechosłowacją. Początkowo były negocjacje, mediacje, planowano plebiscyt. Kiedy wojsko polskie było zaangażowane w walki na wschodzie, armia czechosłowacka wykorzystała ten czas do wbicia nam noża w plecy. Zorganizowana siłami społecznymi ochotnicza Milicja Polska Księstwa Cieszyńskiego, mimo bohaterskiej walki, przegrała z regularnymi i czterokrotnie silniejszymi siłami przeciwnika. Ustalona wtedy granica na Olzie została uznana w 1920 r. przez państwa Ententy. W 1938 r. odbiliśmy Zaolzie też w mało chwalebnych okolicznościach, bo wtedy, gdy Niemcy zabierali im Sudety. W konflikcie o Śląsk Cieszyński — moim zdaniem — dla obu stron, hańbiące było nie tyle użycie siły, ile właśnie okoliczności, w których wbijaliśmy sobie nóż w plecy.
Po ostrym konflikcie Czesi chcieli pokazać „czeskość” Śląska Cieszyńskiego a Polacy jego „polskość”. Nie było więc już miejsca na kresowość. Kiedy byłem kilkanaście lat temu w czeskim Cieszynie, na ulicach i w hospodach czułem taką samą atmosferę jak w innych czeskich miastach. Podobnie nasz Cieszyn stał się „standardowo” polski, a gdzie jest narodowy standard, tam już nie ma Kresów.