Premier Ewa Kopacz pytana we wtorek o termin zakończenia śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej powiedziała, że nie będzie wpływać ani popędzać prokuratury, która to śledztwo prowadzi. Zaznaczyła przy tym, że w Polsce prokuratura jest niezależna.
Kopacz na konferencji prasowej stwierdziła, że już "dość dawno temu zdecydowaliśmy", iż prokuratura nie podlega premierowi. – Prokuratura jest niezależna i to prokuratura będzie decydować o tym, jakie środki (podejmie) i kiedy zakończy postępowanie – podkreśliła.
– Nie będę wpływać na prokuraturę, ani jej popędzać, ani wymuszać na niej żadnych informacji. To mogę panu zagwarantować – odpowiedziała dziennikarzowi.
Pytana o obietnicę premiera Donalda Tuska co do terminu wyjaśnienia afery – we wrześniu 2014 r. – powiedziała wymijająco, że Tusk nie jest już premierem polskiego rządu, tylko szefem Rady Europejskiej. – I bardzo dobrze, bo to świadczy tylko o tym, że Polska została doceniona w strukturach europejskich – zaznaczyła.
Kopacz: Nie wiem, co jest na nagraniach
Podkreśliła, że nie zna nagrań z podsłuchów, są one w prokuraturze i tylko prokurator może powiedzieć, co na nich jest. – Trudno mi je oceniać, skoro nie wiem, co na nich jest – dodała Kopacz. Jej zdaniem prokuratura "bez popędzania przez kogokolwiek" złoży pełną relację z wyników śledztwa i swojego postępowania w tej sprawie.
Kopacz do dziennikarza: Łatwiej żyć, jeśli człowiek nie jest taki podejrzliwy
Dopytywana o możliwość szantażu podsłuchiwanych osób powiedziała, że gdyby tak się okazało, takie instytucje jak prokuratura będą się tym zajmować.
– Jeśli okazałoby się, że na tych taśmach jest coś złego, co stanowiłoby dowód przestępstwa, ale również dalej brnąć na tej drodze nieprawości – w sensie szantażowania kogokolwiek – to właśnie od tego jest państwo polskie, od tego są instytucje, które świadczą o tym, że to państwo polskie działa – czyli takie instytucje, jak prokuratura – które niewątpliwie będą się tym zajmować – podkreśliła. – Ja na pewno nie będę się tym zajmować i – z całym szacunkiem dla pana redaktora – pan też nie – dodała premier.
– Łatwiej żyć, jeśli człowiek nie jest taki podejrzliwy – stwierdziła na koniec Kopacz.
Afera taśmowa
Śledztwo w sprawie podsłuchów prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Dotąd prokuratura ustaliła, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Sprawę podsłuchów w dwóch warszawskich restauracjach ujawnił w czerwcu ub. roku tygodnik "Wprost".
Prokuratura postawiła zarzuty czterem osobom: biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Zarzuty dotyczą współudziału w nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom. Grozi za to do 2 lat więzienia.