Kandydatura Ludwika Dorna może być ukrytą bronią Jarosława Kaczyńskiego. Groteskowe jest również to, że były marszałek Sejmu podkreśla, iż nie jest członkiem Platformy – mówiła w "Politycznym Podsumowania Dnia" Dorota Kania.
Zdaniem dziennikarki, przyciągniecie Dorna i Napieralskiego na listy PO to pomysł Michała Kamińskiego. – Być może argumentował to tak: udało nam się pozyskać "trzeciego bliźniaka". Pokazanie, że jesteśmy w stanie przyciągnąć człowieka, który współtworzył PiS, to może być dla Kamińskiego jakaś wartość dodana – stwierdziła.
– Niektórzy pamiętają jeszcze, jak Dorn mówił o wyborcach PO "wykształciuchy". Myślę, że oni będą o tym pamiętać. Moim zdaniem ani Dorn, ani Napieralski, nie stanowią dla partii rzadzącej żadnej wartości dodanej – oceniła z kolei dziennikarka "Wprost" Eliza Olczyk.
– To dwaj politycy skazani na niebyt polityczny. PO rzuca im koło ratunkowe na czym oni rzeczywiście zyskują. Natomiast dla PO nie widzę w tym żadnych profitów – dodała.
Zdaniem Olczyk, w PO nikt już dziś nie myśli o zwycięstwie w nadchodzących wyborach parlamentarnych. W ocenie dziennikarki, w partii rządzącej toczy się już jedynie gra o zminimalizowanie start.
Taśmy prawdy
– Najsmutniejsze jest to, że szef NIK zawsze kreował się na propaństwowca. Potem okazało się, że to była fasada. To uderza mnie chyba najbardziej – powiedziała Kania.
Podobnie wyraziła się w tej sprawie Eliza Olczyk. – Naprawdę sądziłam, że Kwiatkowski jest człowiekiem z zasadami. Zatem zarzuty o ustawianie konkursów i ujawnione nagrania, są dla mnie niemiłym zaskoczeniem – oceniła.