Gościem Ewy Stankiewicz w jej programie w Telewizji Republika ,,Otwartym tekstem\'\' był Glenn Jorgensen - śledczy katastrof lotniczych, członek podkomisji smoleńskiej – Jak wspominałem wcześniej - brak pewności, czy komisja będzie istnieć za pół roku jest niezrozumiały i odbiega daleko od europejskich standardów. Należy zebrać ekspertów i przydzielić im obowiązki oraz dać im pracować w spokoju. Krzyk medialny, gazety piszące, że wydany został milion złotych - to nie powinno wpływać na pracę komisji - powiedział w programie.
– Jaką jeszcze pracę powinna wykonać komisja? - zapytała Ewa Stankiewicz.
– Wyraźnie stwierdziliśmy i poparliśmy dowodami fakt eksplozji w skrzydle i kadłubie, ale nie jest to jeszcze całość. Od strony medycznej, bo jak na razie nie ma o tym zbyt wiele w raporcie technicznym, chcemy dowiedzieć się, co poszło źle i jak temu zapobiec w przyszłości. Jest dla nas bardzo ważna kwestia przeżywalności. Jest to kolejny ważny element naszej pracy. Czego możemy nauczyć się pod względem bezpieczeństwa? Dlaczego zginęli ludzie? Dlaczego nikt nie przeżył? Odpowiedź na te pytania jest bardzo ważna. To tyle, jeśli chodzi o kwestie medyczne - stwierdził inżynier Glenn Jorgensen.
– Z tym wiąże się także badanie zniszczeń foteli pasażerskich - zauważyła prowadząca program ,,Otwartym tekstem''.
– Tak: foteli, półek bagażowych, zniszczeń ciał, rozbryzgu krwi, analiza wszystkich dowodów związanych z osobami na pokładzie. To wszystko trzeba przestudiować i sfinalizować w raporcie - stwierdził śledczy katastrof lotniczych.
– Kolejnym zadaniem, które stoi przed komisją to wypełnienie braków w trajektorii lotu. Odcinek trajektorii, który znamy dokładnie to ostatnie półtorej sekundy - odcinek najważniejszy. Wiedzę to opieramy na danych zupełnie niezależnych od kopii czarnych skrzynek. Chcemy także odtworzyć wcześniejszy odcinek trajektorii z przed tzw. brzozy Bodina, do miejsca katastrofy i potwierdzić dotychczasowe ustalenia. Są też działania po stronie polskiej. Musimy udokumentować co poszło nie tak w kwestiach bezpieczeństwa, jeśli to miało miejsce - mówił.
– Jak wytłumaczyć te ciszę polskich władz w reakcji na pracę podkomisji? Jak powinien zareagować rząd demokratycznego państwa na taki raport, który wylicza dowody na to, że eksplozja zabiła prezydenta i 95 Polaków w Rosji? - dopytywała Stankiewicz.
– Pierwsza sprawa to podejście do śledztwa, które sięga jeszcze czasów sprzed opublikowania raportu technicznego. Jak wspominałem wcześniej - brak pewności, czy komisja będzie istnieć za pół roku jest niezrozumiały i odbiega daleko od europejskich standardów. Należy zebrać ekspertów i przydzielić im obowiązki oraz dać im pracować w spokoju. Krzyk medialny, gazety piszące, że wydany został milion złotych - to nie powinno wpływać na pracę komisji. Powinno się stworzyć prawidłowe warunki to właściwej pracy. Niestety tak się nie dzieje. Radzimy sobie, ale nie są to warunki idealne - podkreślił Jorgensen.
– Druga sprawa, to jeżeli pojawiają się polityczne powody, dla których nie możemy przedstawić Polakom efektów naszej pracy, to jest to bardzo zła nowina dla Polski. Jaka jest tego przyczyna? Tego rodzaju polityczne wpływy mogą wynikać na dużo głębsze problemu niż wynikające z naszej pracy - dodał.
– Jakiej reakcji na te doniesienia należałoby oczekiwać od dobrego gospodarza naszego kraju? - zapytała prowadząca.
– Nie prosimy o wiele, ale potrzebujemy mieć możliwość wykonywania naszej pracy, jak należy - odpowiedział ekspert.
– Nie mówię o komisji, mówię o państwie. Władze wiedzą, że były eksplozję. Co z taką wiedzą powinna zrobić normalna władza? - dociekała Ewa Stankiewicz.
– Oczywiście powinna być jakaś reakcja ze strony władz. Brak reakcji to bardzo dziwne zachowanie - ocenił Glenn Jorgensen.