Jeśli policja potraktowałaby Roberta Lewandowskiego jak „Klimę”, też trafiłby do aresztu!
- Bardzo boję się o naszą reprezentację. Najlepszy zawodnik, Robert Lewandowski, spożywał w czasie imprezy masowej wysokoprocentowy alkohol, który jest zakazany. Jak policja rozpędzi się, to trafi do aresztu. W równie nieciekawej sytuacji jest Zbigniew Boniek, który pił wino na sektorach VIP. Albo robimy coś z tą absurdalną ustawą, albo musimy karać wszystkich jednakowo – mówi Marcin Kawka, prezes Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców i kibic Lecha Poznań. Dziś o 22.15 będzie on gościem Piotra Lisiewicza w „Wywiadzie z chuliganem” w Telewizji Republika.
Marcin Kawka nawiązał to do sytuacji, gdy policja wszczęła śledztwo po tym, jak Robert Lewandowski napił się szampana na murawie świętując awans polskich piłkarzy. Zgodnie z prawem powinien dostać za to… dwa lata zakazu stadionowego.
Autorem horrendalnych przepisów dotyczących karania kibiców był rząd Donalda Tuska, który budował swój PR na walce z „kibolami”. Za odpalenie racy, będącej składnikiem choćby patriotycznych opraw, którymi zachwyca się premier Mateusz Morawiecki, grozi dziś… 5 lat więzienia. Dla porównania – na tyle idą do więzienia szefowie groźnych zorganizowanych grup przestępczych. Tymczasem PiS nie tylko nie kwapi się, by zlikwidować ów spadek po Tusku, a rozważa zaostrzenie niektórych kar.
Po meczu Lech-Legia na trzy miesiące do aresztu trafił prowadzący doping na meczach Lecha „Klima”. Mimo, że… nie wbiegł na murawę. Prokuratura zarzuciła mu jednak… podżeganie do wbieganie, gdyś powiedział „brama otwarta”. Gazeta Wyborcza nazwała go wówczas „hersztem” kibiców, co miało budzić skojarzenie z „hersztami” Pruszkowa czy Wołomina. – To jeden z ludzi najbardziej zasługujących na szacunek i uznanie, od lata wkładający serce w doping – powiedział o nim autor programu Piotr Lisiewicz. – Klima, trzymaj się – pozdrowił go szef Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców. - Pan Żytnicki ma tendencję to obrażania ludzi i pisania o nich bardzo wielu nieprawdziwych rzeczy – powiedział o dziennikarzu, który napisał wspomniany tekst.
O wydarzeniach na meczu Lech-Legia Kawka powiedział: -To był desperacki protest kibiców, którzy przeciwstawili się polityce władz zarządu klubu. Gdyby piłkarze inaczej podchodzili do swoich obowiązków, to nie miałoby to miejsca.
Kibiców zdenerwował fakt, że drużyna będąca na czele tabeli i zmierzająca ku mistrzostwu Polski nagle zaczęła przegrywać mecze. Dlaczego? Pojawiły się także spiskowe teorie. - Uderzyło mnie to, że w momencie przerwania tego spotkania wszystkie trybuny I, III i IV biły brawo tym, którzy rzucili race. A drugi raz brawa rozległy się, gdy kibice znaleźli się na murawie. Ten protest poparł cały stadion. A piłkarze w czasie meczu nie potrafili biegać tak szybko, jak wtedy, gdy zbiegali do szatni – mówi Marcin Kawka.
Jak mówi, sytuacja gdy kluby zostają zniszczone przez ich prezesów, a potem odbudowane przez kibiców, ma miejsce w wielu miastach. Tak było z Pogonią Szczecin, Lechią Gdańsk, ŁKS-em i Widzewem czy Zawiszą Bydgoszcz. Dlatego kibice oprotestowują często działania szefów klubów.
- To kibice są solą tego widowiska. Ono bez kibiców mija się z celem. Mamy najlepszą frekwencję w kraju, świetnie jeździmy na mecze wyjazdowe, potrafimy stworzyć świetną atmosferę na meczach. Właśnie dla tej atmosfery przychodzą tu nowi kibice, ale i sponsorzy – mówi o Lechu Poznań Kawka.
Jej częścią są oprawy meczowe, w tym te o patriotycznej tematyce. – One wymagają ogromnego wysiłku. Oprawy to nie jest element widowiska sportowego. To jest tak naprawdę sztuka. Mecz to jest spektakl. Są aktorzy, którzy biegają po boisku i ci, którzy są na trybunach. Prowadzący doping i przygotowujący oprawy ultrasi, którzy poświęcają na to swój wolny czas. Wspólnie tworzą stadionową atmosferę. Piłkarze mówią o tym, jak ona dodaje im skrzydeł. Zamykanie czy to sektorów gości, czy całych stadionów nie ma sensu – stwierdza.
Kibice Lecha znani są ze szczególnego zaangażowania w akcje patriotyczne i przez to zwalczani przez media. Kawka wspomina początki zainteresowania kibiców Powstaniem Wielkopolskim: - Myśleliśmy – sprzedamy 100, może 120 koszulek, kupimy 200 zniczy i zapalimy na grobach powstańców, niech wiedzą, że ktoś o nich pamięta. To był 2009 rok, a potem ta akcja rozrosła się do niebotycznych rozmiarów.
Kibice odnaleźli tysiące grobów powstańców. - Po czyszczeniu grobów pojawił się pomysł, by pokazać innym, jak bardzo jesteśmy w powstańców dumni. Podczas iluminacji powstańczej wynajęliśmy helikopter i nasi filmowcy to pokazali, wyszło fenomenalnie. Potem pojawił się pomysł zbiórki pieniędzy na odnawianie grobów. Dziś udaje się zebrać koło 300 tys. złotych. Remontujemy te groby, stawiamy nowe pomniki – opowiada.
Skąd zainteresowanie historią? - Kibice poszukują swojej tożsamości. W tej chwili żyjemy w czasach kryzysu wartości i autorytetów. W mediach pojawia się wiele dziwnych ludzi, celebrytów znanych tylko z tego, że są znani, którzy nic sobą nie reprezentują. Obecnie świadomość młodego pokolenia kształtuje MTV czy różne programy, które za wiele ze sobą nie niosą. Często rodzice zajęci są pracą i nie mają czasu na coś takiego, jak wychowanie. Stadion też ich nie wychowa, ale może pokazać określone wzorce z historii, zasugerować określone książki do przeczytania – wyjaśnia.
Jak zaznacza, wszyscy chcą dziś kibiców szufladkować, a to nie ma sensu. - To prawda, że kibice czczą pamięć Powstania Wielkopolskiego, Powstania Warszawskiego, Żołnierzy Wyklętych. To prawda, że dbają o groby bohaterów i organizują pomoc dla dzieciaków z domów dziecka. Prawdą jest też, że odpalają zakazane race. Wszystkie te działania realizują ci sami kibice – mówi Marcin Kawka.
(mn)