W środę przed krakowskim sądem - po ok. 20 latach od brutalnego zabójstwa studentki UJ Katarzyny Z. - rozpoczął się proces w tzw. sprawie "Skóry", nazywanej jedną z największych zagadek polskiej kryminalistyki. Oskarżonemu Robertowi J. grozi dożywocie.
Podczas środowej rozprawy prokurator Piotr Krupiński z Małopolskiego Wydziału Prokuratury Krajowej odczytał akt oskarżenia. Podczas przedstawiania zarzutów objaśnił szczegóły zbrodni, którą w opinii prokuratury popełnił Robert J. Według śledczych, zabójstwo zostało popełnione ze szczególnym okrucieństwem.
Mężczyzna miał Katarzynę torturować i maltretować psychicznie, podając jej "leki psychotyczne, przeciwlękowe oraz środki zawierające chlorek potasu", dusząc łańcuchem oraz kopiąc i bijąc sztangą do ćwiczeń kulturystycznych.
Na sali obecna była matka Katarzyny Z. , która jest oskarżycielką posiłkową. Pytana przez dziennikarzy, czy rozpoczęcie procesu przyniesie jej chociaż minimalną ulgę odparła: - Właściwie to mogę tylko powiedzieć, że czekam od 21 lat, żeby sprawiedliwy proces się odbył, i tyle - stwierdziła kobieta.
To już drugi termin rozpoczęcia tego głośnego procesu - 8 stycznia sąd zdecydował o odroczeniu go do 12 lutego. Powodem był wybór nowego ławnika, który nie zdążył zapoznać się z materiałem dowodowym. O odroczenie zawnioskował obrońca Roberta J.
Akt oskarżenia liczy około 800 stron, a akta sprawy to niemal 500 tomów. Krakowski sąd wyznaczył już terminy rozpraw na kilka miesięcy, planuje przesłuchać około 200 świadków. Na razie są to osoby wskazane przez prokuratora - nie wiadomo, ilu świadków wskaże jeszcze m.in. obrona. Sąd w tej sprawie dysponuje opiniami około 20 biegłych.
Według ustaleń J. miał popełnić zbrodnię z powodu zaburzeń preferencji seksualnych o cechach sadystycznych i fetyszystycznych. Mężczyzna miał stosować przemoc, pozbawić ofiarę wolności, podawać określone związki chemiczne, m.in. leki przeciwpsychotyczne i przeciwlękowe. Młodą kobietę - według aktu oskarżenia - więził, maltretował fizycznie i psychicznie - kopał ją, bił twardym narzędziem oraz używał noża, powodując u niej liczne złamania a także rany kłute i szarpane. Zwłoki rozkawałkował i wrzucił do Wisły. Tożsamość ofiary ustalono dzięki badaniom genetycznym. W przypadku uznania winy, J. grozi kara więzienia na czas nie krótszy niż 12 lat, 25 lat więzienia lub dożywocie. Obecnie mężczyzna przebywa w areszcie.
W 2000 r. ujawniono, że przy szczątkach Katarzyny Z. znaleziono ślady biologiczne, które nie pochodziły od ofiary. Wykorzystano je do weryfikacji osób, będących w kręgu podejrzeń. Nie przyniosło to jednak efektów i w październiku 2000 r. prokuratura umorzyła śledztwo. Pod koniec 2011 r. krakowska policja poinformowała, że funkcjonariusze z tzw. Archiwum X ponownie analizowali materiały tego śledztwa i ustalali nowe dowody. Było to możliwe m.in. dzięki postępowi w dziedzinie badań kryminalistycznych i współpracy z ekspertami w różnych dziedzinach.
Na tej podstawie krakowska prokuratura w styczniu 2012 r. podjęła śledztwo na nowo i zleciła m.in. ekshumację szczątków. Jak podawała, w wyniku oględzin ujawniono szereg śladów kryminalistycznych i dowodów, które zostały zabezpieczone dla potrzeb śledztwa. Były to substancje, włosy, drobiny i włókna pozwalające - zdaniem śledczych - na podjęcie dodatkowych czynności.
Roberta J. zatrzymano w 2017 r. na krakowskim Kazimierzu; nie przyznał się do winy. Jak podała PK, mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia, ale odmówił odpowiedzi na niektóre pytania.