W Instytucie Pamięci Narodowej odnaleziono teczkę tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa, którym miał być znany aktor Jerzy Zelnik? Tak twierdzi "Gazeta Wyborcza". – Prowadzę w tej sprawie kwerendę archiwalną – tłumaczył w TV Republika dziennikarz śledczy Cezary Gmyz.
Wojciech Czuchnowski i Agnieszka Kublik piszą na łamach "GW", że o zawartości teczki niewiele wiadomo. Zelnik miał według ich ustaleń podpisać zobowiązanie do współpracy komunistyczną bezpieką w 1963 lub w 1964 r. Aktor miał zostać pozyskany "na zasadzie dobrowolności".
– Od razu pani powiem, że te dokumenty w tej chwili ogląda - ja tam dzieckiem prawie byłem, miałem 18 lat - i analizuje redaktor Cezary Gmyz. Będzie odpowiedź w poniedziałek, za tydzień – powiedział Jerzy Zelnik w rozmowie z "Wyborczą". – Tam nic wielkiego nie ma, ale to trzeba jakoś rzeczywiście zanalizować – dodał.
Gmyz: Prowadzę kwerendę
– Rzeczywiście czytam i analizuję te dokumenty. Jest 35 stron teczki osobowej Jerzego Zelnika z lat 60. Więcej nie chciałbym w tej chwili mówić, ponieważ sprawa wymaga większej kwerendy archiwalnej – powiedział na antenie TV Republika Cezary Gmyz. Dziennikarz zapowiedział, że w przyszłym numerze "Do Rzeczy" ukaże się jego artykuł na ten temat.
– Zapewniam, że tekst będzie rzetelny i również Jerzy Zelnik opowie o tym, co wynika z akt znalezionych w IPN. Sprawa nie jest jeszcze zakończona i dopóki nie poznamy całości dokumentów i konsekwencji, jakie miała ta historia dla Jerzego Zelnika, dopóty nie będę wypuszczał nieprzygotowanego tekstu dziennikarskiego – oświadczył Gmyz.