Prokuratura bada okoliczności śmierci pacjenta, który zmarł w Sosnowieckim Szpitalu Miejskim. Mężczyzna miał blisko dziewięć godzin czekać na pomoc w izbie przyjęć. Sprawę śmierci 39-letniego Krzysztofa nagłośnili jego bliscy, którzy zarzucają personelowi placówki zaniedbanie.
Kobieta na Facebooku opisała w jaki sposób w sosnowieckim szpitalu potraktowano jej szwagra. Mężczyzna został skierowany do szpitala przy ul. Zegadłowicza przez lekarza rodzinnego, który uznał, że wszystko wskazuje na zator zagrażający życiu. Mimo to, na izbie przyjęć został przez personel "oznaczony" kolorem zielonym, co dla pacjenta oznacza czas oczekiwania powyżej czterech godzin.
Ostatecznie mężczyzna pomoc otrzymał po godzinie 19 – czyli po około dziewięciu godzinach czekania. W tym czasie cierpiący miał być mijany przez lekarzy, którzy nie reagowali na widok nogi. Dopiero po godzinie 21 została wezwana karetka, by przewieźć pacjenta do Chorzowa. Niestety było za późno. Mężczyzna zmarł na izbie przyjęć około 22. "Jednego jesteśmy pewni, Krzysztof zmarł przez niechlujstwo i straszne zaniedbania personelu tego szpitala” - gorzko podkreśla autora wpisu.
O śmierci mężczyzny powiadomił prokuraturę następnego dnia sam szpital. W zawiadomieniu podał, że pacjent trafił do izby przyjęć w stanie "poważnego zaniedbania". Zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe Marcin Stolpa powiedział w czwartek w rozmowie z PAP, że wszczęte w tej sprawie śledztwo dotyczy narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad nim, a także nieumyślnego spowodowania jego śmierci.