Wydaje się, że Rosja cały czas gra kartą wojenną. Pewne scenariusze są podobne, tak jak przed wojną z Czeczenią: alarmy bombowe, relokacja wojsk. To wszystko może być teatr - mówił europoseł PiS Ryszard Czarnecki w programie „Polityczna kawa”.
Zapytany o możliwość wybuchu wojny, Czarnecki stwierdził, że „ryzyko wojny jest większe niż było, ale Rosjanie mają swoją grę i myślę, że będą chcieli osiągnąć maksymalnie dużo bez jednego wystrzału”.
„To znaczy, na przykład w ramach pokojowego łże-kompromisu zgodę na formalne przyłączenie Doniecka i Ługańska do Federacji Rosyjskiej. Taka była uchwała izby niższej parlamentu Rosji. I de facto byłoby to zablokowanie na lata wejścia Gruzji i Ukrainy do Paktu Północnoatlantyckiego” - mówił dalej europoseł.
„Jeżeli nastąpi atak, to raczej będzie to próba, jeżeli to wyjdzie poza Donieck i Ługańsk, odzyskania terytoriów na których ludność, chociaż ma poczucie ukraińskiego patriotyzmu, mówi wciąż po rosyjsku. To kwestia Charkowa, Dniepropietrowska. Wydaje się, że Rosja cały czas gra kartą wojenną. Pewne scenariusze są podobne, tak jak przed wojną z Czeczenią: alarmy bombowe, relokacja wojsk. To wszystko może być teatr. To co mówił Biden: jedna rzecz jest szczególnie ważna, czyli solidarność Zachodu” - dodał Czarnecki.
Jan Filip Libicki, senator PSL Koalicji Polskiej, przypomniał, że niedawno miał okazję wizytować ukraiński parlament. Zapytany o cele Rosji, Libicki odpowiedział:
„Celem jest Donieck i Ługańsk, a konkretnie mówiąc te dwa obwody, bo Rosjanie nie mają siły i środków, by okupywać większe połacie Ukrainy, a co dopiero całą Ukrainę. Te dwa obwody, a następnie dalsza destabilizacja, jest celem”.