– Cały czas mieliśmy kontakt, aż do momentu, gdy zaczęło dziać się coś niedobrego – mówi Markus, chłopak Polki, która w niewyjaśnionych okolicznościach zmarła w Egipcie. Z jego relacji wynika, że Magdalena Żuk przygotowała wyjazd dla pary w ukryciu. Spakowała Markusa i powiedziała, że jadą na szkolenie do Katowic – w drodze powiedziała prawdę a wtedy zorientowali się, że paszport chłopaka jest nieważny.
– Zastanawia mnie, dlaczego to stało się w szpitalu, w bezpiecznym miejscu, gdzie powinna mieć opiekę. Skoro dostawialiśmy tak niepokojące informacje, to osoby na miejscu powinny na Magdę zwrócić szczególną uwagę. Nie mam żalu ani pretensji. Natomiast jest mi bardzo przykro – mówi w rozmowie z reporterem TVN chłopak Polki, która zmarła w Egipcie.
Jak dodaje, Magdalena była bardzo zdrową, energiczną i uśmiechniętą osobą i nie wie, co mogło stać się na miejscu w Egipcie.
– W środę 26 kwietnia zaczęło dziać się coś niepokojącego – mówi chłopak. – Mówiła, żebym poprosił recepcję o sprawdzenie tego, co dzieje się wokół jej pokoju. Twierdziła, że słyszy hałasy. Zaniosła telefon recepcjoniście. Rozmawiałem z nim. Miał sprawdzić, czy wszystko jest okej. Później Magda powiedziała, że jest w porządku – dodaje.
W czwartek mężczyzna się przestraszył, bo Polka "miała zrobić coś niepokojącego, jednak nie podał szczegółów.
– Informacje zwrotne były bardzo niepokojące. Magdy zachowanie nie było standardowe, nie było zwykłe. Madzia nigdy wcześniej się tak nie zachowywała, nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie. Rodzina także – dodaje.
– Miała przylecieć w sobotę. Widziałem ją w drodze na lotnisko, tam również. Nie wyglądała dobrze, ale kojarzyła, z kim rozmawia. Mówiła, że chce wracać. Rezydent przekazał mi, że lekarz nie zgodził się na lot Madzi, bo była bardzo słaba – mówi Markus i dodaje, że do tej pory nikt mu nie wspominał o jej agresywnym zachowaniu.