Cezary Gmyz w "Chłodnym okiem" komentował sprawę zniknięcia porucznika Piotra Capały.
– Nasz kontrwywiad poniósł klęskę, człowiek zniknął, zniknęła też jego matka. Można podejrzewać, że przebywa w okolicach Moskwy, gdzie swoją siedzibę ma Główny Zarząd Wywiadowczy (GRU). Troszkę smutna historia, bo mogliśmy złapać szpiega rosyjskiego. Co prawda ta historia zaczęła się dwa lata temu, więc nie jest to coś za co ponosi odpowiedzialność tylko obecne kierownictwo kontrwywiadu. Ten człowiek powinien siedzieć już od dwóch lat. Nie siedział, w dodatku jak się wydaje nie był również obserwowany. Obawiam się, że już nie zobaczymy porucznika Capały. To ciekawa historia bo ten człowiek był w 36 pułku specjalnym, czyli w tym pułku do którego należał Tupolew który uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 r. Ta jednostka wojskowa była odpowiedzialna za dowóz najważniejszych ludzi w Polsce. Ten pułk powinien mieć ochronę kontrwywiadowczej najlepszej jakości, natomiast wydaje się, że ta ochrona kontrwywiadowcza szwankowała.
- Niemcy zachowują się nadzwyczaj racjonalnie w tej sytuacji - stwierdził w Telewizji Republika Cezary Gmyz, komentując nowy program obrony cywilnej Niemiec, który zakłada m. in. gromadzenie przez ludność 10-dniowych zapasów.
Jak zaznaczał Gmyz, nie ma decyzjach Niemców nic zabawnego czy niewłaściwego, a polski rząd powinien brać przykład z takich regulacji. - Są od Rosji oddaleni znacznie bardziej niż my, a biorą pod uwagę możliwość konfliktu. (...) Polska też powinna zastanowić się nad zaleceniem gromadzenia zapasów - stwierdził.