Ależ mocne słowa abp. Jędraszewskiego: Bolszewicy chcieli trupa białej, katolickiej Polski!
- Dzisiejsza uroczystość wzięcia do nieba Matki Bożej musi być rozważana w świetle chrystusowego pustego grobu – mówił Metropolita krakowski abp. Marek Jędraszewski podczas wczorajszej Mszy Świętej i kontynuując rozważania wskazał na ołtarz Wita Stwosza. – Ukazuje dziewiczą Matkę naszego Zbawiciela w Jej ostatnim geście złożonych do modlitwy rąk i Jej oblicza, które promieniuje niebiańskim pokojem. Odchodzi z tego świata – jak mówi antyczna tradycja chrześcijańska – zasypia.
Według apokryfów apostołowie otworzyli po trzech dniach grób w dolinie rzeki Cedron, w którym złożyli ciało Matki Bożej (św. Tomasz chciał się pożegnać z Matką swego Nauczyciela). Gdy odsunięto kamień okazało się, że grób jest pusty a w środku rosną kwiaty wydające cudowną woń. – Z tej pięknej tradycji wyrosła uroczystość Matki Boskiej Zielnej, bo Ona, Maryja, jawi się jako najpiękniejszy kwiat jaki wydało ludzkie plemię, i najbardziej dojrzały i wspaniały owoc, który stworzony na boży obraz i boże podobieństwo zasłużył na niebiańską chwałę – tłumaczył abp Marek Jędraszewski.
- Tych wrogów prawdy o chrystusowym zmartwychwstaniu, tych nieprzyjaciół pustego grobu Chrystusa i pustego grobu Najświętszej Dziewicy nie brakowało w dziejach Kościoła, tych najdalszych i tych nie tak bardzo od nas odległych – mówił Metropolita krakowski i przywołał wydarzenia sprzed 97 lat, gdy do Warszawy zbliżała się nawała bolszewicka. „Przez trupa białej Polski prowadzi droga do ogólnoświatowej pożogi. Na naszych bagnetach przyniesiemy szczęście i pokój masom pracującym. Na zachód!” – głosił rozkaz dowódcy armii bolszewickiej Michała Tuchaczewskiego. – Chciał trupa białej, katolickiej Polski. Jak naprawdę miał wyglądać ich świat przekonano się dwadzieścia lat później, kiedy doszło do zbrodni katyńskiej wymordowania polskich oficerów, kwiatu polskiej inteligencji.
Na przeszkodzie planom bolszewickim stanął „Cud nad Wisłą”. - Cud, który dokonał się dzięki nadzwyczajnej pomocy Matki Najświętszej, bo o Jej pomoc błagał cały katolicki polski naród właśnie w tamtych sierpniowych dniach. Błagał szczególnie na Jasnej Górze odpowiadając na wezwanie ówczesnego polskiego episkopatu a także na wezwanie biskupa krakowskiego Adama Stefana Sapiehy. W procesjach błagalnych i pokutnych jednocześnie proszono o cud. I ten cud się stał. Dokonał się tak, jak to pięknie i głęboko wyraził na Jasnej Górze ojciec święty Franciszek: „jest taką Matką, która bierze sobie do serca problemy i interweniuje, która potrafi uchwycić trudne chwile oraz dyskretnie, skutecznie i stanowczo o nie zatroszczyć się. Nie jest władczynią i głównym bohaterem, ale Matką i służebnicą”.