Rok temu w porcie w Bejrucie doszło do potężnej eksplozji niezabezpieczonych chemikaliów. Wybuch zabił ponad 200 osób, ranił kilka tysięcy i spowodował ogromne zniszczenia w stolicy Libanu.
Choć do tragedii doszło na skutek zaniedbań miejscowych władz, do tej pory żaden z wysoko postawionych urzędników nie został pociągnięty do odpowiedzialności.
4 sierpnia ub. r. późnym popołudniem strażacy w Bejrucie zostali wezwani do, jak się wówczas wydawało, pożaru fajerwerków w porcie. Wkrótce potem doszło do potężnej eksplozji. Okazało się, że w powietrze wyleciało niemal 3 tysiące ton niezabezpieczonych chemikaliów.
#Beirut #BeirutBlast #BeirutExplosion #BeirutBlast #انفجار_مرفأ_بيروت #٤_آب #Lebanon
— Gaby Salem (@SalemGaby) August 3, 2021
FOR JUSTICE FOR LIBERATION
4 Aug 2020 we will never forget pic.twitter.com/IcwnqEpgIU
Wybuch zrujnował nawet dzielnice położone kilka kilometrów od portu.
- Przeżyłem wojnę, ale nigdy czegoś takiego nie widziałem. Dzięki Bogu, że żyję, a moje straty są wyłącznie materialne - mówił wówczas Hekmat, właściciel jednej z piekarni w Bejrucie.
Eksplozja zniszczyła tysiące budynków, a bez dachu nad głową został co dziesiąty mieszkaniec stolicy.
It’s been a year on the worst day of Lebanon.#BeirutExplosion pic.twitter.com/VVUWTNhS1B
— Asaad Hanna (@AsaadHannaa) August 4, 2021
Okazało się, że niebezpieczny ładunek był w porcie od sześciu lat, odkąd zawinął tam uszkodzony statek. Azotany umieszczono w niezabezpieczonym magazynie, a urzędnicy i politycy kłócili się, kto jest odpowiedzialny za usunięcie groźnego transportu.
Wybuch spowodował też jeszcze większe załamanie libańskiej gospodarki, która od dwóch lat jest w kryzysie. W ostatnich miesiącach sytuacja nadal się pogarsza. Z dnia na dzień rosną ceny, w Bejrucie nie ma prądu ani paliwa, a połowa Libańczyków żyje w ubóstwie.