Bez Polaków ani rusz. Brak rąk do pracy w niemieckich hotelach
W branży hotelarskiej i gastronomicznej landu Meklemburgia-Pomorze Przednie brakuje pracowników, m.in. osób dojeżdżających do pracy z Polski. Ich liczba spadła o połowę w porównaniu z czasem sprzed pandemii. Niemieccy przedsiębiorcy chcą sprowadzać pracowników z Ukrainy.
W branży hotelarskiej i gastronomicznej w sąsiadującym z Polską kraju związkowym Meklemburgia-Pomorze Przednie brakuje barmanów, recepcjonistów, kucharzy, pracowników obsługi. Na wyspie Uznam można przebierać w ofertach pracy publikowanych w sieci i w gazetach - informują niemieckie media.
W obliczu braku pracowników, firmy zachęcają bonusami powitalnymi w wysokości 600 euro lub oferują ponadstandardowe wynagrodzenie.
Niedobór jest widoczny także na małą skalę - na przykład Steigenberger Grand Hotel w Heringsdorfie skarży się, że w tym roku nie obsadzono żadnego stanowiska dla praktykantów w gastronomii. Zazwyczaj w każdym sezonie pojawia się od dziesięciu do dwunastu nowych adeptów.
Wegen des langen Lockdowns fehlen dem Hotel- und Gaststättengewerbe in #Mecklenburg-Vorpommern Mitarbeiter. Vor allem auf dem Ausbildungsmarkt ist die Lage kritisch.https://t.co/HBHWnAandG
— NDR MV (@ndrmv) August 12, 2021
W Meklemburgii-Pomorzu Przednim odczuwa się brak osób dojeżdżających do pracy z zagranicy. Według szefa uznamskiej Dehogi (Zrzeszenie Hoteli i Restauracji) Kristera Hennige, przed pandemią około 4 000 osób z Polski codziennie przekraczało granicę, aby pracować w niemieckiej części wyspy Uznam - w międzyczasie liczba ta zmniejszyła się o połowę.
Stowarzyszenie przedsiębiorców Pomorza Przedniego chce teraz wysłać pismo do premier landu Manueli Schwesig z prośbą o podjęcie działań. Stowarzyszenie chciałoby sprowadzić pracowników z Ukrainy.