Ataku z nożem na Roberta Bąkiewicza dokonał recydywista Damian G. Bodnarowska prokuratura... wypuściła nożownika

Portal TV Republika, wch 11-06-2024, 11:15
Artykuł
Tomasz Hamrat - Gazeta Polska

Jak podała Niezalezna.pl, warszawska prokuratura zadecydowała o wypuszczeniu na wolność nożownika, który usiłował zaatakować Marszu Milczenia Roberta Bąkiewicza. Jak ustalił portal nożownik to Damian G. - recydywista, wcześniej karany za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, któremu wprawdzie prokuratura postawiła zarzuty, ale pozwoliła... wyjść na wolność. "Gdyby chodziło o kogoś innego, zapewne by zastosowano surowsze środki" - powiedział Niezalezna.pl Bąkiewicz, który nawet nie został powiadomiony o zwolnieniu bandziora.

W piątek ulicami Warszawy przeszedł Marsz Milczenia, podczas którego modlono się za duszę zamordowanego przez imigrantów na granicy polsko-białoruskiej żołnierza Mateusza Sitka oraz wyrażono poparcie dla wszystkich mundurowych pełniących służbę w obronie Ojczyzny.

W trakcie wydarzenia doszło do interwencji policjantów, którzy zatrzymali uzbrojonego w nóż mężczyznę; funkcjonariusze nie mieli wątpliwości, że celem ataku miał być Robert Bąkiewicz.

"Powiedział, że chce mnie zaj**ać. Nie wiem, dokąd dąży ta eskalacja nienawiści w Polakach, ale jeśli tak dalej pójdzie, to naprawdę niedługo się nawzajem pozabijamy"- mówił tuż po tym zdarzeniu Bąkiewicz.

Z kolei na antenie Telewizji Republika Bąkiewicz dodał, iż sytuacja mogła być inspirowana "ze względu na niechęć polityczną".

"Od wielu lat jestem medialnie, politycznie i sądowo-prawnie zaszczuwany przez drugą stronę sporu politycznego. Jestem dehumanizowany, jest mi odbierana godność ludzka" - zaznaczył. Dodając, że w związku z atakiem złożył zeznania.

Jak ustalił portal Niezalezna.pl, agresorem był Damian G. - recydywista, wcześniej karany za przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu, któremu prokuratura postawiła zarzuty i... wypuściła wolno. Poprzestano jedynie na dozorze policyjnym oraz zakazie zbliżania się do Bąkiewicza.

"On sam nie ukrywa oburzenia, bo choć teoretycznie jest w tej sprawie pokrzywdzonym, to nawet nie został powiadomiony o zwolnieniu nożownika. A przecież ryzyko kolejnego ataku jest bardzo poważne", czytamy w portalu.

"Gdyby chodziło o kogoś innego, to zapewne by zastosowano surowsze środki polityczne" - komentuje polityk, który nawet... nie został przesłuchany przez prokuratora.

Bodnarowcy czekają na kolejnego skutecznego Cybę?

Źródło: niezalezna.pl, Twitter

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy