Małgorzata Wassermann o dokumentach z Amber Gold: To jakieś świstki, bez żadnej wartości

Artykuł
twitter

- Do pewnego momentu Amber Gold miała pokrycie w złocie, później już nie - powiedział przed komisją śledczą ds. Amber Gold b. kierownik II działu kontroli podatkowej Pomorskiego Urzędu Skarbowego w Gdańsku Sławomir Langowski. Kontrolował on działalność firmy za okres 2009-2012 r. Przewodncząca komisji podważyła także dokumanty składane przez Amber Gold do urzędów - To jakieś świstki, bez żadnej wartości - stwierdziła.

 Langowski powiedział we wtorek przed sejmową komisją śledczą że w okresie Amber Gold, był kierownikiem II działu kontroli podatkowej PUS w Gdańsku i kontrolował spółkę. Pracował tam do grudnia 2013 r. - odszedł przed końcem kontroli. Później wygrał konkurs na szefa urzędu skarbowego i został szefem urzędu w Tczewie. Obecnie pracuje w prywatnej spółce doradztwa podatkowego jako specjalista ds. rachunkowo-podatkowych. 

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała o jego kontakt ze spółką Amber Gold. Wyjaśnił, że prowadził kontrolę, która rozpoczęła się na początku 2012 r. i trwała w 2013 r., gdy odchodził z urzędu. Dopytywany o podstawy tej kontroli przez Pomorski Urząd Skarbowy powiedział, że jego dział otrzymał zlecenie takiej kontroli i ją przeprowadził. W praktyce, gdyby okazało się, że ten urząd nie jest właściwy, uwzględniono by to w procedurze kontrolnej. 

Wyjaśnił, że z przedstawionych przez spółkę dokumentów wynikało, iż jej przychód wynosił rocznie ponad 80 mln zł, czyli przekraczał 5 mln euro, a od takiej kwoty podmioty były we właściwości PUS. Wassermann wytykała liczne błędy w przekazywanych przez Amber Gold dokumentach i oceniła, że nie powinny być one w ogóle tak nazywane. "To jakieś świstki, bez żadnej wartości" - mówiła. 

Przewodnicząca pytała m.in. o to, jak to się stało, że urząd 19 razy występował o materiały do Amber Gold. Langowski wyjaśnił, że zespół miał masę dokumentów Amber Gold - choćby 56 tomów z poprzedniej kontroli I Urzędu Skarbowego w Gdańsku. Tłumaczył, że firma na każde pismo odpowiadała i przedstawiała dokumenty, o które była proszona, a kolejne pisma dotyczyły następnych dokumentów spółki. 

Wassermann przekonywała, że dokumenty w sprawie świadczą o tym, że urząd nie miał żadnych informacji ze spółki, spółka nie kontaktowała się z urzędnikami, którzy o to prosili, domagała się informacji od prokuratury, gdy ta już zabezpieczyła papiery spółki. 

Langowski odpowiadał, że to nieprawdziwe wnioski, ponieważ wymiana danych trwała już w trakcie kontroli, a później śledztwa. Sukcesywnie wpływały też dokumenty ze spółki - zapewniał. Podał, że urząd zabezpieczył wcześniej dokumenty spółki, a w piśmie od prokuratury, po wejściu śledczych do Amber Gold prosił o takie dokumenty, które wówczas zabezpieczono. 

Dopytywany o źródło danych do kontroli wyjaśnił, że wydruki czy pliki elektroniczne z sytemu finansowo-księgowego wykonywane były przez kontrolowanego. Określały to przepisy, ze względu na wysokie ryzyko uszkodzenia tych danych. 

- Myśmy złota nigdy nie widzieli, wynikało to z analizy dokumentów finansowych, że od pewnego momentu tego zabezpieczenia nie było - mówił. 

Dopytywany, czy w wyniku ich działań spółka przelała jakieś środki na podatki powiedział, że po kilku - kilkunastu dniach od początku kontroli przelano ponad 10-12 mln zł zobowiązań podatkowych - na podatek CIT, VAT i podatek od wynagrodzeń pracowników. Wassermann wyjaśniła, że działania US okazały się nieskuteczne, bo środki wraz z oprocentowaniem trzeba było zwrócić syndykowi spółki. 

Z dotychczasowych przesłuchań świadków, między innymi Marii Liszniańskiej, która pełniła obowiązki naczelnika I Urzędu Skarbowego w Gdańsku, wynika, że spółka Amber Gold nie składała deklaracji podatkowych. Ponadto firma nie płaciła większości podatków. Informację o tym mieli również badający sprawę funkcjonariusze ABW z gdańskiej delegatury od drugiej połowy 2011 roku. 

Spółka Amber Gold powstała w 2009 roku i miała inwestować pieniądze klientów w złoto oraz inne kruszce, oferując oprocentowanie wyższe od lokat bankowych. W 2011 roku przejęła trzy linie lotnicze i na ich podstawie stworzyła przewoźnika OLT Express. Firma założona przez Marcina P. okazała się jednak piramidą finansową. W sierpniu 2012 roku ogłosiła upadłość. Oszukała niemal 19 tysięcy klientów na kwotę ponad 850 milionów złotych.

 

Źródło: sejm.gov.pl, IAR

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy