W Waszyngtonie rozpoczęło się we wtorek pierwsze posiedzenie specjalnej komisji śledczej Izby Reprezentantów do zbadania ataku z 6 stycznia zwolenników ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa na Kapitol. Inauguracja odbyła się na tle partyjnego sporu i bojkotu ze strony Republikanów.
- Będziemy śledzić tylko fakty. Nie ma tu miejsca na politykę i partyjniactwo — zapowiedział szef komisji kongresmen Bennie Thompson, otwierając jej posiedzenie. Jak dodał, znane już fakty są takie, że „uczestnicy zamieszek byli zorganizowani i byli bardzo blisko sukcesu w swoich wysiłkach obalenia demokracji”. Jak podkreślił, z powodu działań uczestników ataku nie doszło do tego, co stanowiło dotąd fundament demokracji — pokojowego przekazania władzy.
Na poparcie słów Thompsona pokazano film wideo przedstawiający m.in. dramatyczne sceny walk wewnątrz Kapitolu, nagrania audio części uczestników zamieszek koordynujących swój atak oraz tłum domagający się powieszenia ówczesnego wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a.
Niewyobrażalna przemoc
- Te filmy pokazują niewyobrażalną przemoc i niewybaczalne okrucieństwo — powiedziała na początku pierwszego wysłuchania kongresmenka Liz Cheney. Córka byłego wiceprezydenta USA Dicka Cheneya jest obok Adama Kinzingera przedstawicielem Partii Republikańskiej w składzie komisji. Oboje zostali zaproszeni przez demokratyczną spikerkę Izby Reprezentantów Nancy Pelosi w obliczu bojkotu komisji ze strony Republikanów.
Cheney wyraziła rozczarowanie, że z uwagi na sprzeciw jej własnej partii Kongresowi nie udało się powołać niezależnej komisji eksperckiej, takiej jak po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku.
Cheney: Musimy wiedzieć co się działo
- W rezultacie mamy to, co mamy. Ale musimy wiedzieć, co się działo tego dnia na Kapitolu, minuta po minucie. Musimy też wiedzieć, co się działo w tym czasie w Białym Domu. O każdej rozmowie telefonicznej, każdym spotkaniu. Jeśli winni nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, będzie to rak na naszej demokracji — powiedziała Cheney.
- Jestem konserwatywną Republikanką od 1984 roku, nie zgadzam się w większości kwestii dotyczącej polityki z niemal każdym członkiem tej komisji. Ale koniec końców jesteśmy jednym narodem w obliczu Boga — dodała.
Podczas pierwszego wysłuchania przed komisją wystąpi czterech funkcjonariuszy policji Kapitolu (USCP), którzy zostali pobici przez tłum zwolenników Trumpa. Jeden z nich, Michael Fanone, doznał uszkodzenia mózgu oraz ataku serca po tym, jak został wielokrotnie porażony taserem.
Republikanie zbojkotowali komisję
Komisja zaczęła działalność w atmosferze ostrego partyjnego sporu. Jej prace zostały zbojkotowane przez Republikanów po tym, jak spikerka Pelosi nie zgodziła się na uczestnictwo w jej składzie dwóch zaproponowanych przez partię kongresmenów, Jima Jordana i Jima Banksa, którzy 6 stycznia głosowali przeciwko uznaniu wyników wyborów prezydenckich przez Kongres. Jordan, jeden z najbliższych sojuszników Trumpa, może być wezwany w charakterze świadka. Wezwanie może otrzymać też sam były prezydent.
Lider Republikanów w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy oskarżył Demokratów podczas konferencji prasowej przed rozpoczęciem prac przez komisję, że w ten sposób chciano ochronić spikerkę Izby Reprezentantów przed niewygodnymi pytaniami o zabezpieczenie Kongresu.
- Ci Republikanie od Pelosi nie są tam, by dotrzeć do prawdy, oni są tam, żeby się zemścić — dodał kongresmen Troy Nehls, odnosząc się do Cheney i Kinzingera, którzy z powodu swojej krytyki pod adresem Trumpa spotkali się z ostracyzmem wewnątrz partii.
Równocześnie ze startem prac komisji troje innych republikańskich kongresmenów, związanych z najbardziej skrajnym skrzydłem partii, zorganizowało konferencję prasową w obronie „więźniów 6 stycznia”, oskarżając władze o nadużycia wobec ponad 500 zatrzymanych uczestników zamieszek na Kapitolu.