Trwa sprzątanie zniszczeń w Nowej Białej. Pomagają sąsiedzi, straż pożarna i franciszkanie
We wsi Nowa Biała na Spiszu we wtorek trwa wielkie sprzątanie po pożarze, który dotknął wieś. Na miejscu pracują okoliczni mieszkańcy, pomocnicy z sąsiednich wsi, strażacy, żołnierze WOT, harcerze, a nawet zakonnicy.
Na pogorzeliskach pracuje ciężki sprzęt, w tym koparki, a wielu rolników przyjechało swoimi ciągnikami z przyczepami, którymi wywożą gruzy i spalone rzeczy. Z posesji co chwilę wyjeżdżają kolejne traktory z pełnymi przyczepami, a place pustoszeją ze zniszczeń po pożarze.
- W tej chwili na miejscu pogorzeliska pracuje bardzo wiele osób. Samych strażaków jest blisko 150. Prace idą bardzo szybko. Od wczorajszego dnia usunięto już masę gruzów i spalonego drewna konstrukcyjnego. Są tu strażacy z całej Małopolski. Deklarują się również do pomocy strażacy ze Śląska i Podkarpacia – powiedział brygadier Piotr Krygowski, rzecznik prasowy Straży Pożarnej w Nowym Targu.
Do pomocy zgłaszają się harcerze
Do pomocy zgłaszają się także harcerze. We wtorek dotarło również 20 Kadetów ze Szkoły Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie, którzy zostaną na miejscu tak długo, jak będzie potrzeba. Do pomocy przy rozbiórce spalonych domów i sprzątaniu pogorzeliska przyjechali także świeccy franciszkanie.
- Rąk do pracy nie brakuje. Każdy chce jakoś pomóc. Jedni zrzucają ze zniszczonych domów spalone konstrukcje i rzeczy, inni rozbierają zniszczone mury, a na dole trwa segregacja odpadów i wywózka na plac za wsią – powiedział Franciszek z Trybsza, który przyjechał pomóc z sąsiedniej wsi.
Warunki pracy utrudnia upał
W trakcie pracy rozbiórkowych jeden z mieszkańców w Nowej Białej spadł z wysokości i doznał obrażeń. Został zabrany karetką pogotowia do szpitala. Pracującym dokucza upał, bo w Nowej Białej termometry pokazywały we wtorek 32 stopnie Celsjusza. Zdarzały się też omdlenia pracujących.
Cała wieś i okoliczni mieszkańcy się jednoczą. Kobiety przygotowują posiłki. Obiady dowożą także liczne restauracje z okolic.
Cały czas także chętni ofiarodawcy przywożą potrzebne rzeczy. Magazyn zorganizowany w miejscowej szkole podstawowej wypełnia się z godziny na godzinę.
Potrzeba środków czystości
- Najwięcej mamy odzieży i więcej już nie możemy jej przyjąć. Potrzebne są środki czystości, środki higieny osobistej, akcesoria do sprzątania i sprzęt potrzebny do rozbiórek taki jak siekiery, widły czy łopaty — powiedziała dyspozytorka w magazynie.
Najstarsi mieszkańcy Nowej Białej byli świadkami wielu pożarów tej wsi.
- Konieczne jest jakieś rozwiązanie, żeby pożary nie dotykały nas w tak tragiczny sposób. Pamiętam, już od dziecka, że często się tu zdarzały. Byłem świadkiem, jak w 1952 roku piorun uderzył w jedną ze stodół i rozpętał się pożar. Wtedy to nie było takiego sprzętu do gaszenia, mieliśmy jedynie wiadra, jakąś sikawkę. Wszystko spłonęło doszczętnie. Potem jeszcze wiele razy paliły się tu gospodarstwa, ale ten ostatni pożar to chyba był największy – opowiadał Ignacy, starszy mieszkaniec wsi.
Pożar wybuchł momentalnie
Mieszkańcy opowiadają, że pożar wybuchł momentalnie i bardzo szybko się rozprzestrzeniał.
- Byliśmy w domu, jak to wszystko się zaczęło. Nie było nawet czasu zabrać rzeczy osobistych. Po prostu uciekaliśmy. Teraz na szczęście są ludzie, którzy nam pomagają. Gromadzimy takie potrzebne rzeczy na najbliższy czas, dostajemy posiłki, no ale chcemy jak najszybciej odbudować dom i wrócić do siebie – przekazała jedna z poszkodowanych.