– Nie wieszczyłbym dramatu rosyjskiej gospodarki i rychłej niewypłacalności tego kraju. To kwestia nie tygodni czy miesięcy, ale roku-dwóch lat – mówił w Telewizji Republika Marek Zuber, analityk finansowy.
– Po aneksji Krymu świat nałożył na Rosję sankcje gospodarcze. Ci, którzy bardziej emocjonalnie podchodzili do sprawy, liczyli raczej na kontrnatarcie na Rosję. Ale okazuje się dziś, że wojna gospodarcza przynosi zamierzony skutek – powiedział Zuber.
– Sankcje są bardzo dotkliwe dla rosyjskiej gospodarki. Na spadku wartości rubla tracą tamtejsze banki na rynku pieniężnym. Obniżanie cen ropy – być może motywowane politycznie – na globalnym rynku powoduje spadek wartość rosyjskiego czarnego złota i błękitnego paliwa. Mamy jeszcze w Stanach Zjednoczonych rewolucję łupkową, która pozwoli USA aspirować do roli eksportera surowców energetycznych – wymieniał analityk.
Ponadto, w jego opinii, przy okazji dostaje się oligarchom, których majątek ulokowany jest w rosyjskich spółkach skarbu państwa.
Jego zdaniem, mimo wszystko, "to jeszcze nie początek końca Rosji". – Putin nie jest idiotą. Widzi, że się źle dzieje z gospodarką jego państwa. Ale Rosja zgromadziła jeszcze kapitał, który pozwoli jej się bronić miesiącami. Ewentualnego pęknięcia spodziewałbym się dopiero za rok, dwa – dodał.
Czarny wtorek
Po silnym osłabieniu dolara i euro na otwarciu giełdy we wtorek w Moskwie, co analitycy wiązali z podniesieniem podstawowej stopy procentowej aż o 6,5 pkt proc., po południu kursy obu walut wystrzeliły w górę. Dolar pokonał barierę 80, a euro – 100 rubli.
O godz. 15.13 czasu lokalnego (godz. 13.13 w Polsce) za dolara płacono 80,1 rubla, tj. o 15,66 RUB więcej niż na poniedziałkowym zamknięciu, a za euro – 100 RUB, czyli 21,13 RUB więcej niż w poniedziałek na koniec dnia. Tak silnej przeceny w ciągu jednego dnia – około 25 proc. – rubel doświadczył od 20 lat. Nigdy też waluta narodowa Rosji nie była tak tania.
Wcześniej w poniedziałek waluta narodowa Rosji straciła na wartości ponad 8 proc. Wieczorem na giełdzie w Moskwie za dolara płacono 64,44 rubla, a za euro – 78,87 rubla. Były to nowe antyrekordy rubla. Spadek ten został przez niektórych ekspertów oceniony jako "minikrach" rosyjskiej waluty.
Próbując wesprzeć rubla Bank Rosji, czyli bank centralny Federacji Rosyjskiej, w nocy na wtorek podniósł stopę repo (dotyczącą udzielanych bankom komercyjnym krótkoterminowych pożyczek pod zastaw papierów wartościowych) o 6,5 punktu procentowego – do 17 proc. Poprzednio Bank Rosji podniósł swoją podstawową stopę procentową 11 grudnia – o 1 punkt procentowy. Od początku roku wzrosła ona łącznie o 11,5 pkt procentowego.
Decyzja Banku Rosji tylko na krótko ostudziła nastroje na moskiewskiej giełdzie. W pierwszych kilku minutach wtorkowej sesji kurs dolara spadł nawet do 58,15 rubla, a euro – do 72,45 RUB. To, co działo się później media rosyjskie określają jako "czarny wtorek". Analitycy mówią o panice.