Setki demonstrantów domagających się dymisji premier Tajlandii Yingluck Shinawatry wdarły się na teren Ministerstwa Finansów, a później MSZ w Bangkoku. Szefowa rządu rozszerzyła na obszar całej stolicy specjalne przepisy dotyczące bezpieczeństwa.
Według informacji agencji Reutera około tysiąca manifestantów okupowało siedzibę Ministerstwa Finansów i sześciu innych budynków rządowych. Wielu protestujących zgromadziło się w pomieszczeniach na pierwszym piętrze budynku resortu finansów.
- Naszym jedynym celem jest pozbycie się reżimu Thaksina (Shinawatry) - powiedział stojący na czele demonstrantów były wicepremier, a obecnie opozycyjny deputowany Suthep Thaugsuban. Apelował, żeby ludzie zostali w ministerstwie przez noc. Niektórzy demonstranci przynieśli ze sobą plastikowe maty, żeby móc się położyć.
Antyrządowe demonstracje rozpoczęły się w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję. Prace nad projektem ustawy amnestyjnej zostały wkrótce potem wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Według świadków w momencie szturmu manifestantów na Ministerstwo Finansów w budynku praktycznie nie było policji.
Rzecznik MSZ Sek Wannamethee powiedział, że demonstranci nakazali urzędnikom, by przed wtorkiem nie wznawiali pracy. Dodał, że demonstranci okupują ministerialny kompleks, ale nie weszli do budynków resortu. Rzecznik nie był w stanie sprecyzować, jak liczna była grupa, która weszła na teren resortu spraw zagranicznych.
W poniedziałek w marszach protestacyjnych zorganizowanych w 13 rejonach w Bangkoku uczestniczyło w sumie ponad 30 tys. ludzi. Celem marszów były budynki rządowe, bazy wojskowe i stacje telewizyjne. Dzień wcześniej na wielkim wiecu antyrządowym w Bangkoku zgromadziło się ok. 100 tys. ludzi.
W związku z trwającymi zajściami pani premier rozszerzyła na całą stolicę specjalne przepisy dotyczące bezpieczeństwa wewnętrznego, wprowadzone w sierpniu w trzech dzielnicach, gdzie odnotowano pierwsze oznaki niepokojów politycznych. Uchwała o bezpieczeństwie wewnętrznym pozwala władzom na wprowadzenie godziny policyjnej w mieście, uruchomienie punktów kontrolnych na ulicach, ograniczenie poruszania się protestujących i wydanie zakazu korzystania z urządzeń elektronicznych oraz szybkie działanie, jeśli manifestacje wymkną się spod kontroli - donoszą agencje.
- Rząd domaga się od ludności, by nie przyłączała się do nielegalnych manifestacji i respektowała prawo - oświadczyła Yingluck Shinawatra w przemówieniu transmitowanym w telewizji. Działania protestujących "zagrażają stabilności rządu" - podkreśliła.
Thaksin, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje czymś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin, którego oskarżano o korupcję i brak szacunku dla króla, wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa obecnie na emigracji w Dubaju.
mk, mp, mg, pap, fot. Nicolas1981/CC