-Jedynym planem B dla Włoch są wybory, oddanie głosu ludowi - mówił lider Ligi Matteo Salvini do kilku tysięcy zwolenników centroprawicowej opozycji na rzymskim Piazza del Popolo. Powrócił do żądania rozpisania nowych wyborów, których domaga się prawie od roku, odkąd odszedł z poprzedniego rządu Giuseppe Contego.
Razem z nim manifestowali wiceprzewodniczący Forza Italia, były szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani oraz liderka partii Bracia Włoch Giorgia Meloni.
Przywódcy tych trzech ugrupowań deklarują chęć powołania gabinetu, który zastąpi obecny rząd tworzony przez Ruch Pięciu Gwiazd i centrolewicową Partię Demokratyczną. "Tu, na tym placu, jest drużyna, która może rządzić Włochami przez następne lata" - podkreślił Salvini.
Gabinetowi Contego zarzucił "absolutne fiasko" działań i biurokrację, która uniemożliwia wyjście z poważnego kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa.
Meloni oświadczyła zaś, że "rząd zamknięty jest w pałacach i willach, a my jesteśmy wśród ludzi i dlatego wywołujemy strach (u władz - PAP)". "Nie uda wam się zamienić maseczek w kneble, my się nie boimy" - dodała.
Przypomniała, że 20 września odbędą się wybory w kilku regionach. "Ale my chcemy, żeby to były też wybory parlamentarne. Wiemy, że Włochy desperacko potrzebują wybrania tych, którzy będą rządzić" - zaznaczyła.
Także Tajani, zastępujący lidera Forza Italia Silvio Berlusconiego na wszystkich wiecach, mówił o konieczności rozpisania przedterminowych wyborów i zapewniał, że centroprawicowa opozycja tworzy zjednoczony, zgodny blok.
Aby uniknąć powtórzenia się sytuacji z poprzedniej manifestacji centroprawicy 2 czerwca, gdy mimo reżimu sanitarnego jej uczestnicy tłoczyli się, nie przestrzegając zasad bezpieczeństwa, na Piazza del Popolo ustawiono ponad 4 tysiące krzeseł z zachowaniem dystansu społecznego.