Podczas policyjnej akcji usuwania ekologów z lasu Hambach, doszło do tragicznej śmierci dziennikarza, który relacjonował wydarzenia. Ostatni fragment prastarej puszczy, o który walczą działacze, ma wkrótce zostać przeznaczony pod budowę odkrywkowej kopalni węgla brunatnego.
Policja od tygodnia usuwa z lasu Hambach ekologów, którzy wybudowali obóz w środku liczącej 12 tys. lat puszczy. Do środy służbom mundurowym udało się rozebrać 39 z 51 założonych przez ekologów prowizorycznych konstrukcji na drzewach oraz aresztować kilkudziesięciu działaczy.
Do tragedii doszło w środę. Dziennikarz relacjonujący akcję spadł z prowizorycznego mostu zawieszonego pomiędzy drzewami na wysokości 15 m. Próby udzielenia pierwszej pomocy okazały się nieskuteczne. Policja poinformowała, że tragiczny wypadek nie miał związku z prowadzoną przez funkcjonariuszy operacją. Z kolei grupa ekologów „Hambi zostaje” (niem. „Hambi bleibt”) wkrótce po tych tragicznych wydarzeniach wezwała mundurowych oraz niemiecki koncern energetyczny RWE do wstrzymania operacji.
Ostatecznie ze względu na tragiczny wypadek władze Nadrenii Północnej-Westfalii zdecydowały się wczoraj na wstrzymanie akcji wymierzonej w protestujących w lesie ekologów
Czytaj więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Serdecznie polecamy piątkowe wydanie "Codziennej".
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 20 września 2018
Więcej na https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/GGEHch0Xgo