Prezydent Donald Trump powołał w piątek na stanowisko szefa personelu Białego Domu Marka Meadowsa, kongresmana GOP z Karoliny Północnej. Zastąpi on odwołanego tego samego dnia Micka Mulvaneya, który będzie specjalnym wysłannikiem USA ds. Irlandii Płn.
"Mam wielką przyjemność ogłosić, że kongresman Mark Meadows będzie nowym szefem administracji w Białym Domu. Znam Marka od dawna, pracowałem z nim w przeszłości, a łączące nas stosunki są bardzo dobre" - napisał Trump na Twitterze w nocy z piątku na sobotę. Jednocześnie podziękował za współpracę dotychczasowemu szefowi personelu, podkreślając, że Mick Mulvaney nigdy go nie zawiódł, pełniąc swe obowiązki i "dobrze służąc administracji".
Decyzja o zmianach w Białym Domu była zaskakująca, choć pogłoski o ewentualnej nominacji deputowanego z Karoliny Północnej pojawiły się w mediach już na początku lutego - pisze AP i Reuters.
"W przededniu kampanii prezydenckiej Trump stara się otoczyć lojalnymi, wypróbowanymi współpracownikami i dąży do tego, by środowisko to jak najszybciej zwarło szeregi przed niełatwą walką o reelekcję" - pisze w komentarzu Reuters.
Na początku lutego Trump zdymisjonował m.in ambasador USA w UE Gordona Sondlanda, który zeznawał podczas procedury impeachmentu w Kongresie. Wcześniej odwołany został zaś ppłk Alexander Vindman, który pracował w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu. Obaj ci urzędnicy złożyli zeznania w ramach procedury impeachmentu w Izbie Reprezentantów.
AP podkreśla, że nowo mianowany Meadows jest jednym z najwierniejszych sojuszników Trumpa. Ten doskonały negocjator pokazał swe talenty, gdy trzeba było negocjować kwestie związane z odejściem od Obamacare. "Meadows wie, kiedy zejść na drugi plan" - ocenia.
Agencja przypomina w tym kontekście, że nowy szef administracji wyraził swego czasu opinię, iż propozycja, jaką Trump złożył prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu, "była czymś całkowicie naturalnym w świecie polityki". Szybko jednak zrozumiał, że mógł tym aszkodzić Trumpowi utrzymującemu, że taka rozmowa nigdy nie miała miejsca i wycofał się w cień.
Nominacja "swojego człowieka" na tak ważne stanowisko w Białym Domu i to w czasie, gdy liczba zakażonych koronawirusem w USA szybko rośnie, jest próbą uspokojenia inwestorów na Wall Street poprzez wysłanie sygnału, że sytuacja jest pod kontrolą - wskazuje w komentarzu Associated Press.