Hillary Clinton, kandydatka Demokratów na prezydenta USA, już znalazła winnego swojej porażki. Chodzi o Jamesa Comeya, dyrektora FBI, który kilkanaście dni przed wyborami poinformował Kongres o ponownym wszczęciu postępowania wobec Clinton.
W Stanach Zjednoczonych kandydatce Demokratów i jej wyborcom trudno się jest pogodzić z demokratycznymi procedurami wyboru prezydenta. Sympatycy Demokratów protestują na ulicach amerykańskich miast, a Hillary Clinton szuka winnych swojej porażki w wyścigu do Białego Domu.
- Wszystko szło po mojej myśli aż do momentu, kiedy ujawniono informację o ponownym śledztwie FBI w sprawie maili. Trzy dni przed wyborami FBI poinformowało, że jestem niewinna, jednak to niewiele zmieniło w wyniku wyborczym – ubolewała Clinton w rozmowie z telewizją CNN. Żona byłego prezydenta USA podkreślała, że większość sondaży przedwyborczych dawała jej pewne zwycięstwo.
O porażkę Clinton oskarża konkretnie Jamesa Comeya, dyrektora FBI. Chodzi o ponowne wszczęcie śledztwa w sprawie tzw. afery mailowej. Hillary Clinton miała podczas pełnienia funkcji sekretarza stanu używać do korespondencji służbowej prywatnej skrzynki mailowej, co w świetle amerykańskiego prawa jest niedozwolone.