Szef tureckiego MSZ Mevlut Cavusoglu ocenił jako nierealny pomysł utworzenia korytarza do transportu sprzętu i ochotników z Turcji do obleganego przez dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) kurdyjskiego miasta Kobane (Ajn al-Arab) w Syrii.
"Pomysł utworzenia korytarza jest nierealistyczny" - oświadczył Cavusoglu w wywiadzie zamieszczonym w sobotę na stronie portalu informacyjnego France24.
"Turcja nie może wysłać broni ani cywilów, prosząc ich o walkę z terrorystycznymi ugrupowaniami. Kto obecnie dostarczałby broń? Zresztą wysyłanie cywilów na wojnę to zbrodnia" - dodał.
Kurdyjscy przywódcy apelują do Turcji o stworzenie korytarza, którym do Kobane popłynęłaby pomoc i sprzęt wojskowy. Wysłannik ONZ do Syrii Staffan de Mistura w piątek wzywał władze w Ankarze do przepuszczenia przez granicę ochotników, którzy wzmocniliby obronę miasta.
Zdaniem Cavusoglu do pokonania IS potrzebne jest bardziej całościowe podejście. "Zabijanie komarów jeden po drugim to nie jest właściwa strategia. Musimy wyeliminować przyczyny obecnej sytuacji, czyli reżim (prezydenta Syrii Baszara) el-Asada" - powiedział. Zapewnił, że "jeśli pojawi się wspólna strategia, Turcja poważnie rozważy jej realizację wraz z sojusznikami i zaprzyjaźnionymi państwami".
Mimo to Turcja powstrzymuje się od działania i odmawia przyłączenia się do powołanej przez USA międzynarodowej koalicji, która walczy z IS.
Według tureckich władz kurdyjscy obrońcy Kobane należą do oddziałów samoobrony YPG, powiązanych z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) - zdelegalizowanym w Turcji ugrupowaniem, które od ponad 30 lat walczy z rządem o kurdyjską autonomię.
W Ankarze panuje jednocześnie przekonanie, że interwencja przeciwko IS wzmocni reżim prezydenta Asada, przeciwko któremu od marca 2011 trwa rebelia.
Stanowisko Turcji w sprawie Kobane zagraża kruchemu, prowadzonemu od dwóch lat procesowi pokojowemu między władzami w Ankarze a PKK. W kraju protestowali Kurdowie, którzy zarzucają Ankarze bezczynność w obliczu groźby przejęcia Kobane przez islamistów.
Kobane ma znaczenie strategiczne ze względu na swe położenie - zdobywając je, islamiści uzyskaliby bezpośredni dostęp do okupowanych przez siebie prowincji Aleppo i Ar-Rakka na wschodzie Syrii, a także kontrolowaliby 400-kilometrowy odcinek liczącej ok. 900 km granicy syryjsko-tureckiej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Turcja obrońcom Kobane nie pomoże. Erdogan nie zmienia stanowiska
Dżihadyści wysyłają posiłki do Kobane. Szykuje się rzeź miasta?
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Zapewniali, że jak wygra Trump, wyjadą z USA. Czy amerykańscy celebryci spełnią teraz swoje zapowiedzi?