Szef brytyjskiego MSZ Philip Hammond oskarżył prezydenta Rosji Władimira Putina, że na Ukrainie działa jak "tyran". Zastrzegł, że ukraińskie siły nie pokonają rosyjskiej armii w walce, dlatego tylko rozwiązanie polityczne może zakończyć rozlew krwi.
Mocne słowa Hammonda
– Ukraińcy nie mogą pokonać armii rosyjskiej, to nie jest praktyczna propozycja. Musi zostać osiągnięte rozwiązanie polityczne – powiedział brytyjski minister spraw zagranicznych telewizji Sky News.
– W XXI wieku ten człowiek (Władimir Putin) wysłał swoje wojska przez granicę i zajął terytorium innego kraju, zachowując się jak jakiś tyran z XX wieku – ocenił Hammond.
Wystąpienie to oceniono jako "najtwardsze" jak dotąd słowa skierowane przez tego polityka pod adresem Rosji.
Porozumienie pokojowe nie może uznawać zdobyczy terytorialnych terrorystów
Dzień wcześniej szef brytyjskiej dyplomacji, wypowiadając się w Monachium przy okazji dorocznej Konferencji Bezpieczeństwa, powiedział, że żadne porozumienie pokojowe między rządem w Kijowie a rosyjskimi terrorystami nie może uznawać zdobyczy terytorialnych dokonanych przez nich od czasu ustaleń z Mińska z września 2014 roku.
Podkreślił, że jakiekolwiek porozumienie, które może wyniknąć z najnowszej niemiecko-francuskiej inicjatywy, będzie musiało uwzględnić zmiany w sytuacji na wschodzie Ukrainy od zawieszenia broni uzgodnionego w Mińsku. – Nie rozumiem przez to zaakceptowania zdobyczy militarnych (terrorystów) jako nieodwołalnej sytuacji – zastrzegł.
Według agencji Reutera postępy rosyjskich terrorystów, głównie poczynione w okolicy miasta Debalcewe, na północny wschód od Doniecka, nadały impet inicjatywie dyplomatycznej kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Francois Hollande'a, którzy w czwartek i piątek odwiedzili kolejno Kijów i Moskwę.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Kerry: Nie ma militarnego rozwiązania konfliktu na Ukrainie
Kolejny szczyt Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji planowany na środę
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Sąd pogrążył Bodnara: zatrzymanie posła Romanowskiego było nielegalne. Parlamentarzysta zażąda 200 tys. zł