Najpierw dwa trafienia, później pożar, przechył i zanurzenie. Skończyły się zdolności bojowe Kremla na takim poziomie jak dotychczas. Rosyjski krążownik, chluba Floty Czarnomorskiej bezpowrotnie zatonął. Według Pentagonu fakt ten jest poważnym "ciosem" nie tylko dla admirałów ale także dla utrzymania dominacji na wodzie w tej części Europy.
"Będzie to miało konsekwencje dla ich zdolności bojowych, ponieważ okręt ten był "kluczowym elementem w ich wysiłkach na rzecz ustanowienia dominacji na Morzu Czarnym" - podkreślił rzecznik Pentagonu John Kirby w wypowiedzi dla amerykańskiej stacji CNN.
"Nawet nie wiem, kiedy okręt tej wielkości zatonął po raz ostatni podczas konfrontacji wojskowej" – stwierdził, dodając, że nie jest w stanie potwierdzić pochodzenia pożaru na pokładzie Moskwy.
W czwartek wieczorem rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że krążownik Moskwa zatonął podczas holowania w warunkach sztormu. Wcześniej armia ukraińska podała, że okręt został trafiony dwiema rakietami Neptun. Moskwa nie potwierdziła tej informacji, twierdząc, że "doszło do pożaru".
Z kolei Pentagon podał, że w chwili wybuchu Moskwa znajdowała się ok. 100 km od wybrzeża, czyli była w zasięgu ukraińskich rakiet Neptun. Jednocześnie USA nie potwierdziły ani nie zaprzeczyły, że ukraiński atak był przyczyną uszkodzenia krążownika.