Jak ujawnił periodyk "National Review", sekretarz stanu USA Antony Blinken poinstruował pracowników Departamentu Stanu, aby w korespondencji wewnętrznej powstrzymali się od używania określeń związanych z płcią, takich jak "matka”, "ojciec". Blinken ostrzegł także, że identyfikowanie płci na podstawie imienia lub wyglądu może wysłać "szkodliwy, wykluczający sygnał” i "może być problematyczne”.
Sekretarz stanu uważa, że płeć jest konstruktem społecznym i że tożsamość płciowa danej osoby "może, ale nie musi, odpowiadać płci przypisanej przy urodzeniu”.
Jak podał "National Review", Blinken ma zachęcać swoich podwładnych z Departamentu Stanu, aby zawsze używali "języka neutralnego pod względem płci”, aby "okazać szacunek i uniknąć nieporozumień”. Jak podaje portal, zasugerował także, aby pracownicy określali swoje ulubione zaimki w e-mailach i podczas przedstawiania się na spotkaniach.
W notatce sporządzonej przez Blinkena podkreślono, że wyrażenia takie jak: "panie i panowie", "matka/ojciec", "syn/córka", "mąż/żona", nie powinny pozostać w użyciu pracowników. Zastąpić je mają takie stwierdzenia jak: "wszystkich", "was wszystkich", "rodzic", "dziecko", "współmałżonek", "partner". Blinken radzi także: "Podczas rozmowy unikaj używania zwrotów typu odważni «mężczyźni i kobiety na pierwszej linii frontu». Używaj bardziej szczegółowego języka, np. «odważni ratownicy», «odważni żołnierze» czy «odważni agenci DS»".
A co robić, gdy pracownikom przydarzy się słowna wpadka? Blinken prosi, aby poradzili sobie z nią "z subtelnością i wdziękiem”, pamiętając cały czas, że tożsamość płciowa "może być płynna, dlatego należy zwracać uwagę na zmiany zaimków i wspierać ich używanie".