Na Tajwanie trwa kampania wyborcza przed listopadowymi wyborami lokalnymi. Na zwycięzcę w wyborach w stolicy kraju jest typowany burmistrz tego miasta Ko Wen-je. Polityk musi się jednak tłumaczyć, do jakiego stopnia, pracując jako lekarz, był zaangażowany w handel organami pochodzącymi od więźniów sumienia w Chinach. Cała sprawa przypomina o grabieży organów w samym Państwie Środka.
24 listopada br. Tajwańczycy będą wybierali urzędników szczebla lokalnego – burmistrzów, sołtysów i radnych. W sondażach dotyczących wyborów na stanowisko burmistrza Tajpej prowadzi obecny włodarz stolicy Tajwanu Ko Wen-je. W kampanii powróciła sprawa jego zaangażowania w handel narządami pochodzącymi od prześladowanych w Chinach członków ruchu Falun Gong. Ko przed rozpoczęciem swojej kariery politycznej był lekarzem.
W ubiegłym tygodniu w czołowej tajwańskiej gazecie „Liberty Times” lokalny wydawca chińskiej wersji książki amerykańskiego dziennikarza Ethana Gutmanna pt. „Rzeź” o pobieraniu narządów od dysydentów w Chinach opublikował na całą stronę artykuł promocyjny. Zaznaczono w nim, że zespół ds. przeszczepów narządów, którym kierował Ko Wen-je, wykorzystywał organy od członków ruchu Falun Gong uwięzionych przez komunistyczne władze Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL). Według artykułu obecny burmistrz Tajpej zabierał swoich pacjentów do Chin na przeszczepy narządów, wiedząc, że wszystkie organy pochodziły od więźniów sumienia. Był więc pośrednikiem w transakcjach.
Sprawa zaangażowania Ko Wen-je w kwestie handlu organami z Chin powraca już drugi raz. Książkę Gutmanna wydano w 2014 r. i już wtedy wywołała zamieszanie na Tajwanie, bo na wyspie odbywały się akurat wybory lokalne, a Ko po raz pierwszy ubiegał się o stanowisko burmistrza. Publikacja Gutmanna była jednak znana wtedy tylko w języku angielskim i Ko zaprzeczył, aby dotyczyła ona jego, a także temu, że brał udział w jakikolwiek sposób w handlu organami z Chin i że był w tej sprawie w Państwie Środka