Zerwaniem stosunków dyplomatycznych grozi władzom w Sofii rosyjska ambasador w Bułgarii Eleonora Mitrofanowa. Żąda przywrócenia pracowników swojej ambasady, którzy zostali wydaleni za szpiegostwo i działania przeciw interesom Bułgarii.
Mitrofanowa zwróciła się do władz swojego kraju o zamknięcie ambasady Rosji w Bułgarii. Jak tłumaczy, spotkała się z szefową bułgarskiej dyplomacji Teodorą Genczowską, ale rozmowa okazała się bezproduktywna. Rosyjska ambasador domagała się anulowania not dyplomatycznych, na podstawie których Bułgaria wydaliła 70 dyplomatów i pracowników technicznych ambasady oraz konsulatów w Sofii, Ruse i Warnie. Zarzucono im szpiegostwo i działania przeciw interesom Bułgarii.
Mitrofanowa przestrzegła, że niespełnienie jej prośby doprowadzi do zamknięcia bułgarskiej misji dyplomatycznej w Moskwie. Bułgarscy dyplomaci wskazują, że oznacza to zerwanie oficjalnych stosunków międzypaństwowych, do czego nie doszło nawet podczas II wojny światowej.
– Odpowiedzialność za poważne następstwa tego kroku leży całkowicie po stronie rządu Kiriła Petkowa - podkreśliła Mitrofanowa.
O decyzji o wydaleniu dyplomatów i pracowników ambasady, która spowodowała polityczną burzę, premier poinformował w środę. Odbyło się kilka posiedzeń zamkniętych kierownictwa parlamentu i komisji spraw zagranicznych. Na podstawie różnych wypowiedzi polityków udzielonych po spotkaniach, nie zarysował się jasny obraz sytuacji - nie wiadomo, czy premier Petkow podjął decyzję samodzielnie czy też na podstawie otrzymanych raportów służb specjalnych. Prezydent Rumen Radew powiedział, że nie był wcześniej informowany. Informacji nie otrzymała także prokuratura.
W burzliwej piątkowej dyskusji w parlamencie wydalenie dyplomatów poparli posłowie partii Petkowa Kontynuujemy Zmiany, frakcji byłego premiera Bojka Borisowa GERB oraz centroprawicowej Demokratycznej Bułgarii. Przeciw wypowiedziała się lewica, populistyczna partia Jest Taki Naród i nacjonalistyczne Odrodzenie. Ich przedstawiciele wskazywali na zależność energetyczną Bułgarii, w tym od dostaw ropy i paliwa dla rodzimej elektrowni atomowej, zapewniającej 35 proc. energii elektrycznej w kraju.
Ustępujący premier Petkow oświadczył, że Bułgaria nie zamierza reagować na rosyjskie ultimatum. Wydalenie tak dużej liczby rosyjskich pracowników dyplomatycznych spowodowało poważne rozbieżności w koalicji, która rozpadła się trzy tygodnie temu i miała rozpocząć kolejne negocjacje w sprawie utworzenia nowego rządu. Lewica odmówiła dyskusji z Petkowem i poparcia rządu z jego udziałem.
Jednocześnie Bułgaria otrzymała wsparcie od UE i NATO, które podkreśliły, że Sofia wydaliła pracowników dyplomatycznych zgodnie z międzynarodowym prawem.