Tysiące rolników, protestujących przeciwko ustawom liberalizującym rynek rolny, zablokowały ruch kolejowy na północy kraju. Demonstranci usiedli w czwartek na torach, domagając się wycofania nowych przepisów, które wywołały wielomiesięczne protesty.
Organizatorem akcji protestacyjnej, która trwała cztery godziny w ponad 20 miejscach na północy kraju, jest Wspólny Front Rolników.
Indyjska telewizja pokazała protestujących siedzących na torach kolejowych w Hapur, Modinagar, Kurukshetra i kilku innych miejscach w stanach Harijana, Pendżab i Uttar Pradeś. Władze kolejowe wstrzymały ruch pociągów na tych obszarach.
Agencja AP podaje, że miejscowe władze rozmieściły tysiące funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa na stacjach kolejowych i torach, aby zapobiec przemocy.
Protestujący trzymali flagi i transparenty, potępiające trzy ustawy zatwierdzone przez parlament we wrześniu, które - jak twierdzą - spowodują ich zubożenie i to, że będą na łasce korporacji.
Lider demonstrantów Rakesh Tikait ostrzegł, że protest nie zakończy się, dopóki rząd nie wycofa się z ustaw.
Na początku lutego tysiące rolników zablokowały drogi i autostrady w wielu stanach Indii. Blokada trwała trzy godziny i przebiegła spokojnie.
Czwartkowe demonstracje były kolejną fazą trwającego od miesięcy protestu rolników przeciwko uchwalonym w 2020 r. trzem ustawom liberalizującym rynek rolny i stopniowo kończącym praktykę państwowego skupu produktów rolnych, który dla uboższych rolników stanowił kluczowe wsparcie. Zdaniem rządu reformy, które ułatwią dostęp do rynku wielkim korporacjom, zapewnią m.in. potrzebne inwestycje w infrastrukturę na wsi.
Protesty zaostrzyły się, gdy pod koniec stycznia, podczas obchodów Dnia Republiki tłum protestujących wdarł się do Czerwonego Fortu w Starym Delhi. Podczas starć z policją zginął rolnik - według świadków od policyjnej kuli, czemu zaprzeczają władze. Dziennikarzom, którzy opublikowali dowody wideo i zeznania świadków, policja zagroziła aresztem i nakazała zablokowanie kont w mediach społecznościowych.