Za atak na obóz w Ołeniwce, gdzie w wyniku wybuchu zginęło 53 ukraińskich jeńców wojennych, odpowiadają wojska rosyjskie, ocenił amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW). Jak dotąd think tank wstrzymywał się z jednoznaczną oceną.
Dwaj amerykańscy urzędnicy potwierdzili w poniedziałek w rozmowie z portalem Politico, zastrzegając sobie anonimowość, że na miejscu wybuchu nie wykryto śladów użycia przekazanych przez USA systemów HIMARS, najprecyzyjniejszej artylerii na wyposażeniu ukraińskiej armii. Obaliło to twierdzenia Kremla, że atak przeprowadzono właśnie z takiego systemu.
Zdjęcia satelitarne i wykonane na miejscu w obozie sugerują natomiast, że atak uszkodził tylko jeden budynek, jego ściany nie zawaliły się. Nie pozostawił też po sobie żadnego krateru w pobliżu. To bardzo mocna przesłanka, że przyczyną zniszczeń było precyzyjne uderzenie albo materiały wybuchowe umieszczone wewnątrz budynku - ocenia ISW.
Według jednego z urzędników, cytowanych przez Politico, „dowody pokazały, że atak nie został przeprowadzony przez Kijów”. Jeśli Ukraina użyłaby czegoś innego niż HIMARS, atak niemal na pewno pozostawiłby po sobie ślady, takie jak kratery czy zniszczenia budynków wokoło. Skoro USA wykluczyły użycie systemów HIMARS, ISW twierdzi, że to Rosja odpowiada za atak, którym - jak zaznaczono w raporcie - pogwałciła konwencje genewskie.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie