Słowacja przyłączyła się do stanowiska Czech, praktycznie wykluczając goszczenie na swym terytorium oddziałów NATO. Premier Robert Fico oświadczył, że nie wyobraża sobie obecności zagranicznych żołnierzy na Słowacji "w formie jakichś baz".
Szef słowackiego rządu mówił o tym na transmitowanej przez telewizję konferencji prasowej, odpowiadając na pytanie dotyczące ogłoszonych dzień wcześniej w Warszawie przez prezydenta USA Baracka Obamę planów zwiększenia wsparcia militarnego wschodnioeuropejskich członków NATO.
Biały Dom zapowiedział również przeanalizowanie stałego stacjonowania wojsk w Europie w związku z kryzysem ukraińskim, choć - jak wskazuje Reuters - nie padło konkretne zobowiązanie wysłania żołnierzy, "o co zabiega Polska i niektórzy z jej sąsiadów, ale nie Czechy ani Słowacja".
Fico podkreślił, że Słowacja zamierza dotrzymać swych zobowiązań wobec NATO mimo ograniczeń budżetowych. Dodał, że możliwe będzie kontynuowanie wykorzystania przez zagraniczne wojska baz szkoleniowych na terenie Słowacji do ćwiczeń.
Wyjaśniając, dlaczego Słowacja jest przeczulona na punkcie obecności obcych wojsk na swoim terytorium, premier przypomniał dokonaną pod wodzą ZSRR inwazję na Czechosłowację w 1968 roku, po której nastąpiły następnie dwie dekady radzieckiej obecności wojskowej.
Premier Czech Bohuslav Sobotka oświadczył we wtorek, w odpowiedzi na inicjatywę Obamy, że jego kraj nie prosi o stacjonowanie obcych wojsk na swoim terytorium i nie zabiega o zwiększoną obecność militarną NATO w Europie.
W maju czeski minister obrony Martin Stropnicky powiedział, że Czesi nieufnie podchodzą do jakiejkolwiek obecności obcych wojsk w ich kraju i wyjaśnił, że nastawienie takie jest pozostałością po inwazji na Czechosłowację w 1968 roku.