Scholz wygwizdany w Magdeburgu. Niemcy protestują
„Wer Deutschland nicht liebt, soll Deutschland verlassen“! - skandowała grupa około tysiąca Niemców wczorajszej nocy w Magdeburgu. Kto nie kocha Niemiec, niech z Niemiec wyjeżdża. Wcześniej, w ciągu dnia, kiedy na miejsce zamachu przyjechał kanclerz Scholz ludzie gwizdali i krzyczeli niecenzuralne słowa m.in.: "Spier...j!".
Nawet postronni obserwatorzy, bez paszportu niemieckiego, od lat z niedowierzaniem przyglądali się gorszącym scenom z niemieckich miast. Obrazki, z coraz butniejszą demonstracją swojej cywilizacji w kraju gościnnym imigrantów islamskich, mroziły niektórym krew, w innych budziły gniew, a w milionach Europejczyków rodziły pytanie: dlaczego Niemcy, właśnie oni, pozwalają sobie na coś takiego?
Zamach w Magdeburgu nie jest pierwszym zamachem ani w ogóle, ani na jarmark bożonarodzeniowy w Niemczech. O tym, jak zmieniła się sytuacja na niekorzyść Niemców świadczą obrazki z Hanoweru, dzień po dramacie w Magdeburgu.
Niemcy wyszli na ulicę. Protestują. Pokojowo. Krzyczą: „Wer Deutschland nicht liebt, soll Deutschland verlassen“! (Kto nie kocha Niemiec, niech wyjeżdża!). Adekwatnie do sytuacji, choć nieśmiało, wyrażają swój patriotyzm i sięgają po prawo do czegoś, co im się w sposób naturalny należy.
Niestety media w Niemczech przypisują tym manifestacjom charakter prawicowy, skrajnie prawicowy i tak dalej. Dzięki mediom społecznościowym nieuczciwość takiej narracji w szybki i łatwy sposób można obnażyć. Polacy dobrze pamiętają, kto i kiedy mówił o marszu 60 tysięcy polskich faszystów w Warszawie. Patriotyzm, bez względu na narodowość mieszkańców, zwyczajnie liberałom i lewicowcom nie pasuje. Wartości europejskie, wywodzące się z greckiej filozofii, rzymskiego prawa i chrześcijaństwa, są im solą w oku. Także niemiecką solą. Widać to jak na tweecie...
Nie może więc dziwić, że Niemcy wygwizdali i wybuczeli kanclerza Olafa Scholza, gdy ten przyjechał na miejsce zamachu. Scholzowi towarzyszyli minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser i minister sprawiedliwości Volker Wissing. Wzburzony tłum krzyczał do kanclerza: "Spier...aj!" i nie było to jedyne niecenzuralne słowo, które padło pod jego adresem w Magdeburgu.
Pod eskortą policji rządowi politycy opuszczali miejsce tragedii, mierząc się z oskarżeniami o „przestępstwa” i „morderstwa” – wykrzykiwanymi przez tłum. Opozycja zarzuca władzom brak reakcji na ostrzeżenia, które mogły zapobiec tragedii. Politycy wskazują na poważne zaniedbania ze strony służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Alice Weidel, liderka skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD), w ostrych słowach skrytykowała działania władz. W oświadczeniu zamieszczonym na platformie X (dawniej Twitter) napisała:
„Oszałamiające zaniedbania władz umożliwiły koszmar Magdeburga. Podczas gdy politycy wykorzystują aparat bezpieczeństwa przeciwko opozycji i krytykom rządu, brakuje środków na obronę przed realnymi zagrożeniami”.
AfD w odpowiedzi na wydarzenia wnioskuje o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Bundestagu. Jak zaznaczyła Weidel, celem ma być dokładne zbadanie przyczyn zdarzenia oraz opracowanie środków mających na celu zapobieganie podobnym sytuacjom w przyszłości.
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X