Proces akcesyjny Ukrainy do Unii Europejskiej „nie jest kwestią kilku miesięcy czy kilku lat” – powiedział kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Media przypominają, że stosunki między tymi dwoma krajami są napięte jak nigdy dotychczas, a kanclerz nie pomaga w przywróceniu ich do normalności.
Jak informuje dziennik „Welt”, kanclerz „podszedł do mównicy w Bundestagu, by wyjaśnić swoją politykę. (…) Najważniejsze tematy to wojna na Ukrainie i europejska architektura bezpieczeństwa". Jednak w oświadczeniu rządowym Scholz stłumił nadzieje Ukrainy na szybkie przystąpienie do UE. „Jeśli przemówienie Scholza miało na celu poprawienie napiętych stosunków z Kijowem, to wszystko poszło nie tak” - ocenił "Welt".
Ukraina liczy na wsparcie Berlina w skomplikowanym procesie przystąpienia do Unii Europejskiej. Mówi się o „szybkiej ścieżce” w drodze do Brukseli. Ale, jak zauważają dziennikarze, sygnał Scholza dla Ukrainy nie brzmiał „szybka ścieżka”, lecz w najlepszym razie „stop and go”.
Kanclerz stwierdził m.in., że prezydent Francji Emmanuel Macron miał rację, gdy skonstatował, że proces akcesyjny „nie jest kwestią kilku miesięcy czy kilku lat”. „Swoje odrzucenie przyspieszonej procedury ukrył więc za sceptycznym nastawieniem Paryża i zakamuflował argumentem sprawiedliwości. Ze względu na uczciwość wobec krajów Bałkanów Zachodnich, które od dawna kandydują do członkostwa w UE, np. Serbii i Czarnogóry, nie należy iść na skróty” – ocenia Welt.