Niemiecki historyk Stephan Lehnstaedt postanowił umniejszać polskie zwycięstwo nad bolszewizmem w 1920 r.
W artykule na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Lehnstaedt przekonuje, że Piłsudski wcale nie ocalił Europy przed rewolucją, ponieważ bolszewicy byli zbyt słabi, aby podbić państwa Europy Zachodniej.
Historyk wskazuje, że Polska walczyła wówczas jedynie o swój byt, a twierdzenie, że rozbicie Armii Czerwonej zatrzymało pochód komunizmu na zachód Europy jest twierdzeniem na wyrost.
– Co prawda, jak brzmiał rozkaz Tuchaczewskiego, „po trupie białej Polski prowadzi droga do światowego pożaru”, jednak było to tylko mrzonki Moskwy. Chociaż Lenin i jego towarzysze w lecie 1920 roku jeszcze nie pożegnali się na dobre z rewolucją światową, to perspektywa militarnego sukcesu w walce z Niemcami wydaje się być całkowicie utopijna. Nawet osłabiona Reichswehra dałaby sobie łatwo radę z Armią Czerwoną – pisze na łamach „FAZ” Stephan Lehnstaedt.
Bitwę Warszawską historyk postrzega natomiast jako… starcie „nacjonalizmu z komunizmem”.
– Zamiast starcia nacjonalizmu i socjalizmu, czyli dwóch dominujących ideologii dwudziestego wieku, świętuje się walkę o wolność i demokrację przeciwko tyranii i uciskowi – przekonuje Lehnstaedt. Zdaniem autora artykułu w niemieckim dzienniku, w wojnie polsko-bolszewickiej najbardziej pokrzywdzeni zostali Żydzi, „którzy zmuszani byli przez każdą stronę konfliktu do deklaracji lojalności”, przez co pozostałe uznawały ich za zdrajców.