W Berlinie około 60 policjantów zostało rannych w zamieszkach, które wybuchły w związku z zapowiedzianą na czwartek kontrolą przeciwpożarową w squacie przy Rigaer Strasse 94. Na ulicy płonęły w środę barykady, leciały petardy i kamienie rzucane w kierunku policjantów.
Według wstępnych ocen władz, około 200 zakapturzonych mężczyzn zaatakowało w godzinach rannych policjantów, rzucając kamieniami m.in. z dachów budynków. W trzech miejscach na Rigaer Strasse ustawiono i podpalono barykady. Pobliskie tory tramwajowe zostały zablokowane odpadami wielkogabarytowymi.
- Policja gasiła pożary armatką wodną, a barykady usuwała przy pomocy opancerzonego pojazdu. Funkcjonariusze sprawdzali okoliczne dachy, aby upewnić się, że nie są na nich składowane kamienie - pisze dziennik "Die Welt".
Benjamin Jendro, rzecznik związku zawodowego policjantów, oświadczył w komunikacie prasowym:
- Obecne akty przemocy pokazują bardzo wyraźnie, dlaczego inspekcja mająca na celu ocenę bezpieczeństwa pożarowego na Rigaer 94 musi być zabezpieczona tysiącami policjantów (...). Takie akty przemocy nie mają żadnego uzasadnienia i oczekujemy, że wszyscy przedstawiciele państwa konstytucyjnego zajmą jasne stanowisko wobec ekstremistów. Berlińska policja w każdym przypadku stawi (przemocy) czoła w sposób profesjonalny i stanowczy.
Lewicowi ekstremiści okupujący dom "Rigaer 94" od dawna zgłaszają sprzeciw wobec kontroli przeciwpożarowej. Oskarżają właściciela i policję o chęć szturmu na dom i zniszczenie wyposażenia, aby następnie ogłosić, że nie nadaje się do zamieszkania, co doprowadzi do usunięcia mieszkańców. Szef resortu spraw wewnętrznych Berlina Andreas Geisel wielokrotnie podkreślał, że nie chodzi o eksmisję.
Dom jest jednym z ostatnich symboli lewicowej sceny ekstremistycznej w Berlinie. Aktywiści często wycofują się do tego budynku po atakach na policjantów na ulicy.
- Większość mieszkań jest wynajmowana. Jednak nie jest jasne, kto teraz tam mieszka. Właścicielowi domu, policji i odpowiednim władzom od dawna odmawia się wejścia - pisze w środę "Die Welt".
Przed laty w kompleksie budynków udokumentowano liczne braki w ochronie przeciwpożarowej, takie jak brak dróg ewakuacyjnych, wadliwe przewody elektryczne i bariery na klatkach schodowych.
Pod koniec ubiegłego tygodnia doszło do aktów wandalizmu i uszkodzenia mienia w dzielnicy Berlinie-Mitte po zapowiedzianej eksmisji lewicowego projektu autonomicznej przyczepy kempingowej "Koepi 137" przy Koepenicker Strasse. W piątek wieczorem w bezpośrednim sąsiedztwie wybito szyby w sklepach i bankach, budynki pomazano farbą.