Młyn na Kremlu. Putin ma problem. Miał dostać „baty” od dobrego kolegi
Bliskim współpracownikiem Władimira Putina, który pozwolił sobie podczas rozmowy z prezydentem na otwartą krytykę ministerstwa obrony Rosji i sposobu prowadzenia wojny na Ukrainie, był Jewgienij Prigożyn, znany jako właściciel prywatnej firmy wojskowej, tzw. grupy Wagnera, powiadomił dziennik "Washington Post". 7 października "WP" oznajmił, że jeden z najbliższych współpracowników Putina wygłosił w rozmowie z prezydentem krytykę wojny na Ukrainie i popełnianych podczas niej błędów.
W ocenie źródeł dziennika "konfrontacja" członka kremlowskich elit z Putinem została uznana za na tyle istotną, że informację o niej włączono do codziennego briefingu, jaki prezydent USA otrzymuje od służb specjalnych.
Według raportu wywiadu Prigożyn miał wyrazić pogląd, że ministerstwo obrony nadmiernie polega na wagnerowcach, nie zapewniając im przy tym wystarczających środków finansowych i wyposażenia. Amerykańskie służby przypuszczają także, że Prigożyn zainscenizował niedawne nagranie wideo, które pojawiło się w mediach społecznościowych i ukazywało żołnierzy z grupy Wagnera narzekających na brak żywności i podstawowego zaopatrzenia. Był to instrument nacisku na Kreml, mający na celu uzyskanie dodatkowych pieniędzy na potrzeby wagnerowców - czytamy we wtorek na łamach amerykańskiej gazety.
"Decyzja Prigożyna o konfrontacji z Putinem to wyłącznie ostatni przejaw jego niezadowolenia", oceniło źródło dziennika zaznajomione z raportem wywiadu.
Jewgienij Prigożyn, nazywany "kucharzem Putina", rośnie w siłę i może stanowić zagrożenie dla rządów Putina - ocenił w jednym z ostatnich raportów amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW). Analitycy podkreślili, że Prigożyn, z którym związana jest tzw. grupa Wagnera, tworzy militarną strukturę równoległą wobec rosyjskich sił zbrojnych.
O wieloletnim konflikcie pomiędzy Prigożynem i ministrem obrony Siergiejem Szojgu informował również na początku października Michaił Chodorkowski - były rosyjski potentat naftowy, a obecnie opozycjonista. Jak wówczas powiadomił, na Kremlu powstaje niebezpieczny dla Putina sojusz Prigożyna, dowódcy Gwardii Narodowej Wiktora Zołotowa, prokremlowskiego przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa i, być może, bankowego magnata Jurija Kowalczuka.
W przekonaniu Chodorkowskiego bezpośrednią przyczyną utworzenia tej frakcji jest dążenie Prigożyna i Zołotowa do odwołania Szojgu, coraz częściej oskarżanego o porażki rosyjskiej armii na Ukrainie. "To nic nowego. Prigożyn od dawna chciał przejąć kontrolę nad przepływami finansowymi w resorcie obrony", wyjaśnił polityk.
Prigożyn to biznesmen blisko związany z prezydentem Putinem, który zasłynął m.in. jako właściciel firmy dostarczającej catering na Kreml, a także nieformalny zarządca i patron tzw. farm trolli oraz najemników z grupy Wagnera. We wrześniu w sieciach społecznościowych i w mediach pojawiły się nagrania, na których widać, jak Prigożyn agituje więźniów w koloniach karnych do walki na Ukrainie. Media uznały, że te "przecieki" musiały być uzgodnione z Prigożynem. Według niektórych opinii to "ujawnienie się" może świadczyć o tym, że opiekun wagnerowców ma ambicje polityczne.
W młodości Prigożyn spędził dziewięć lat w więzieniu, gdzie odbywał karę za kradzieże i rozboje.