Zdaniem przedstawiciela ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) - Andrija Jusowa, rosyjskiej formacji najemniczej, tzw. "Grupie Wagnera" daleko jest do bycia "niepokonaną". Jak twierdzi Jusow - formacja w obecnej fazie wojny na Ukrainie jest "mięsem armatnim", podobnie jak wysyłani od pewnego czasu na front - rosyjscy więźniowie i osoby chore na HIV.
W ukraińskiej telewizji państwowej Jusow powiedział, że "grupa Wagnera" "była planowana jako oddział elitarny", jednak "teraz z tej elitarności nic nie pozostało" i mit wokół tej jednostki upadł. "Widzimy, że jest ona używana jako 'mięso armatnie'" - stwierdził przedstawiciel wywiadu, cytowany przez agencję Ukrinform.
Jusow ocenił także, że "grupa Wagnera", choć określana jest jako "prywatna firma wojskowa", jest faktycznie "narzędziem Kremla, pracującym na zlecenie reżimu Putina".
Zobacz też: Zgrzyty na szczytach rosyjskiej władzy? Gójska. Grochmalski. W Punkt [wideo]
Relacjonował, że jako "mięso armatnie" trafiają do oddziałów rosyjskich więźniowie, cierpiący na różne choroby, jak zakażenie wirusem HIV czy wirusowym zapaleniem wątroby typu C. O tym, że chorzy więźniowie wcielani są do "grupy Wagnera", wywiad ukraiński informował już wcześniej. Werbunek w więzieniach w Rosji prowadził - według niezależnych mediów rosyjskich - osobiście Jewgienij Prigożyn, rosyjski biznesmen, który - jak się uważa - finansuje "grupę Wagnera".
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w najnowszej analizie ocenia, że "grupa Wagnera" na Ukrainie nękana jest tymi samymi problemami z jakością ludzi i zaopatrzeniem, co regularna armia rosyjska. Prigożyn, który krytykuje ministerstwo obrony za sposób prowadzenia wojny, dementował ostatnio nagranie wideo, na którym najemnicy z "grupy Wagnera" skarżyli się na braki w zaopatrzeniu i żywności.
"Grupa Wagnera" znajduje się pod Bachmutem w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy, gdzie od początku lata uczestniczy w walkach o przejęcie kontroli nad tym miastem.