W serwisie streamingowym na YouTube pojawiło się przechwycone nagranie rozmowy telefonicznej rosyjskiego żołnierza. Przyznaje on, że straty Rosji poniesione na Ukrainie są kolosalne. Rozmówca porównuje sytuację do pierwszej wojny w Czeczenii.
- Czołgi wywalone do góry nogami, z naszej baterii [pododdział wojsk] liczącej 1200 osób, zostało 300 (...) Pijemy jak szaleni, inaczej byśmy tu zwariowali - dodał.
W internecie znaleźć można rozmowy rosyjskich żołnierzy, najczęściej z bliskimi osobami, które przechwycono. W rozmowach opowiadają o rzeczywistości na Ukrainie.
Jeden z żołnierzy chwalił się żonie, ze ukradł jej dwa kożuchy, ale obawiał się, że są za małe. Przyznał też, że mógł się obłowić w sprzęt do majsterkowania, jednak koledzy go wyprzedzili. Żołnierze rosyjscy przyznają, że sytuacja nie wygląda tak, jak obrazują to Rosjanie. Prawdą jest, że rosyjski agresor ponosi znaczące straty w sprzęcie i uzbrojeniu. Wielu rosyjskich żołnierzy oddaje się również do niewoli.
Tego typu rozmowa pojawiła się również w serwisie YouTube na kanale Antona Geraszczenki, doradcy ministra spraw wewnętrznych Ukrainy. Żołnierz agresora przyznaje na nagraniu, że straty poniesione przez Rosję są gigantyczne, a żołnierze z powodu głodu zmuszeni są ograbiać napadnięte wioski. Upijają się też do nieprzytomności, by nie zwariować...
- Z naszej baterii [pododdział wojsk] liczącej 1200 osób, zostało 300. Mieliśmy 18 dział, zostały 4 - wskazał. Porównał obecną inwazję do wojny w Czeczenii.
- Jak pierwsza wojna czeczeńska! Czołgi leżą do góry nogami - dodał.
Oznajmił, że żołnierze jego oddziału znajdują się "w jakiejś wiosce", zajmując domy okolicznych mieszkańców. Kradną też zwierzęta z gospodarstwa domowego.
- Musimy pić, żeby nie zwariować (...) Wczoraj przywieźli 25 litrów bimbru. Pijemy jak szaleni - mówił.