– Zachodzi prawdopodobieństwo, że sama armia Szwecji chciała sprawdzić, jak funkcjonuje jej marynarka, czy jest w stanie szybko zareagować na podobne działania ze strony wroga – mówił w programie „Wolne głosy” komandor Artur Bilski, były oficer Naczelnego Dowództwa Sojuszniczych Sił NATO w Polsce.
Dziś szwedzkie wojsko poinformowało o odwołaniu operacji w archipelagu sztokholmskim, prowadzonej od tygodnia w związku z pojawieniem się obcej działalności podwodnej. W akcji brało udział około 200 żołnierzy i okręty marynarki wojennej.
– Marynarka szwedzka poszukiwała okrętu podwodnego, który naruszył ich wody terytorialne. Podejrzenia padły na Rosją, choć ta oczywiście nie przyznała się do tego typu działań – przypominał sprawę komandor Bilski.
Zdaniem byłego oficera Naczelnego Dowództwa Sojuszniczych Sił NATO w Polsce zachodzi prawdopodobieństwo, że sama armia Szwecji chciała sprawdzić, jak funkcjonuje jej marynarka, czy jest w stanie szybko zareagować na podobne działania ze strony wroga.
– Szwecja jest kluczowym krajem jeśli chodzi o rejon Morza Bałtyckiego. Kraj ten nie jest członkiem NATO. Rosja być może dąży do tego, żeby Szwecja nie myślała o integracji z Sojuszem – zauważył kmdr Bilski. Jednocześnie przypomniał, że Szwecja posiada jedną z najmocniejszych flot morskich na Bałtyku. – Kraj ten byłby mocnym wzmocnieniem dla NATO, a taki scenariusz jest tam rozważany – mówił.
Komandor Artur Bilski był również pytany o przypuszczenia na temat tego, że w okolicach Archipelagu Sztokholmskiego operowały mini-okręty podwodne. – To okręty powyżej 100 ton wyporności, a klasyczny okręt podwodny to powyżej 1000-1200 ton wyporności – wyjaśniał Bilski. – Okręty te mają mogą operować kilka-kilkanaście dni, a służą głównie do rozpoznania i skrytego zaminowywania portów – uzupełniał.