- Nie zważając na własne bezpieczeństwo, przy zerowej widoczności, wyciągali niemowlęta pozostawione w gęstym dymie – napisał na Facebooku filipiński jezuita o. Marlito Ocon, który zaryzykował życie, aby uratować z płonącego szpitala w Manili 35 noworodków.
Początkowo jezuici nie wiedzieli, co robić z uratowanymi dziećmi. Jeden z nich wpadł na pomysł, aby zanieść je do kaplicy, która znajduje się w pobliżu szpitala. W ten sposób miejsce modlitwy stało się tymczasowym oddziałem położniczym i zarazem centrum ewakuacji.
Dwadzieścia siedem noworodków po przeniesieniu do kaplicy znajdowało się w stanie ciężkim. Na miejscu lekarze starali się udzielić im niezbędnej pomocy. Do kaplicy bardzo szybko dostarczono potrzebny sprzęt, m.in. respiratory, gdyż niektóre dzieci potrzebowały tlenu z powodu dymu, który dostał się do ich płuc.
Po opanowaniu sytuacji kilkoro dzieci zostało przewiezionych do innych pobliskich placówek. Dwa dni po pożarze w kaplicy przebywały jeszcze dwa niemowlęta.
- Nasi lekarze i pielęgniarki są wspaniali. Wszyscy pacjenci szpitala, również najmłodsi, ci uratowani przez jezuitów, przeżyli pożar – napisał o. Ocon.