– Jeżeli kolejny papież będzie jeszcze bardziej postępowy od tego który jest, to może się to skończyć schizmą… Choć musimy oczywiście pamiętać, że już współcześni Chrystusowi i ewangeliści twierdzili, że królestwo Boże jest za progiem – powiedział w rozmowie z red. Magdaleną Piejko Marcin Wolski.
W swojej nowej powieści powraca Pan do tematyki jednej ze swoich pierwszych powieści z 1988 r. „Agent dołu”, do spraw ostatecznych. Co Pana wciąż pociąga w tych historiach?
Tematyka stosunków między niebem i ziemią i obecność diabła w tej relacji nurtowała mnie od dzieciństwa od czasu kiedy w starej encyklopedii Orgelbranda znalazłem listę św. Malachiasza (lista 112 krótkich łacińskich opisów wszystkich mających nadejść papieży przyp. red.). Wtedy, wg niej było tylko pięciu papieży do końca świata, a teraz, jeżeli iść jej tropem, żyjemy w czasach tego ostatniego. Są dwa powody, dla których po nią sięgam poza faktem, że tematyka jest frapująca dla mnie osobiście. Po pierwsze mało osób tym się zajmuje a ja chętnie szukam mało znanych terenów. Po drugie to co się ukazuje w tej tematyce jest zazwyczaj głupie i tendencyjnie wredne w stosunku do kościoła. Takie są powieści Dona Browna, który osiągnął gigantyczny sukces, choć, moim zdaniem, jest bardzo złym pisarzem, który nie umie budować fabuły, a jedynie powiela łańcuch historyjek opartych na jednym pomyśle i przewodnikach po zabytkach. Mizerność intelektualna i warsztatowa tego typu powieści motywuje mnie do pisania własnych.