Papież Franciszek powiedział w niedzielę wiernym, że pierwszym aktem miłosierdzia wobec bliźniego jest ofiarowanie mu pogodnej i uśmiechniętej twarzy. Apelował, by nie ulegać niechęci, nie być niewolnikiem narzekania i nie szukać kogoś, na kogo można zrzucić winę.
Zwracając się do kilku tysięcy wiernych zgromadzonych na placu Świętego Piotra na modlitwie Anioł Pański papież zachęcał: w chwilach problemów „nauczmy się od Matki Bożej sposobu reagowania - podnieść się, zwłaszcza, kiedy grozi nam to, że trudności nas przytłoczą, podnieść się, by nie ugrzęznąć w problemach, nie pogrążyć się w użalaniu się nad sobą i w paraliżującym smutku”.
Franciszek zachęcał, by w ręce Boga złożyć negatywne myśli i strach, który blokuje każdy ruch i uniemożliwia pójścia naprzód.
- I zróbmy, jak Maryja: rozejrzyjmy się wokół siebie i poszukajmy kogoś, komu możemy pomóc. Czy jest jakaś starsza osoba, którą znam i której mogę zaoferować swoje towarzystwo, pomoc, uprzejmość, mogę do niej zadzwonić? Pomagając innym, pomożemy sobie podnieść się z trudności - dodał.
Franciszek radził wiernym, by przeżywali swoje dni idąc „pogodnym krokiem, z sercem i życiem pełnymi Boga i jego radości” oraz by pielęgnowali „zdrowe poczucie humoru”.
Czytaj: Papież Franciszek kończy 85 lat
Chodzi o to, wskazał, by „nie ulegać niechęci, nie być niewolnikiem narzekania i nie szukać zawsze kogoś, na kogo można zrzucić winę”.
- Zastanówmy się, jaki jest mój krok. Czy jestem pozytywnie nastawiony czy popadam w melancholię? Idę naprzód z nadzieją czy staję w miejscu, by płakać nad sobą? - mówił papież.
- Nie zapominajmy, że pierwszym aktem miłosierdzia, jaki możemy uczynić dla naszego bliźniego, jest ofiarowanie mu pogodnej i uśmiechniętej twarzy - zaapelował.
- Niech Matka Boża weźmie nas za rękę, pomoże nam podnieść się i pójść z pośpiechem ku Bożemu Narodzeniu – powiedział papież.
Zapewnił o swej bliskości ludność Filipin, która ucierpiała w wyniku tajfunu.