Europejskie media w panice po przemówieniu Vance’a. Tego nie chcieli usłyszeć!
![Media](/sites/default/files/styles/responsive_16_9_600w/public/2025-02/AAA1_13.png?h=31529d4a&itok=0Adxisid)
Nie takiej mowy spodziewali się europejscy politycy. Nie tego oczekiwały elity UE przekonane o swojej moralnej wyższości. Wiceprezydent USA, J.D. Vance, nie przyleciał do Monachium, by prawić komplementy. Przybył z odważnym przesłaniem: Europa nie jest dziś symbolem wolności, lecz kontynentem pełnym hipokryzji, cenzury i politycznej poprawności.
Jego wystąpienie można porównać do słynnego apelu Ronalda Reagana z 1987 roku w Berlinie, który stał się symbolem końca komunistycznego zniewolenia w Europie Wschodniej: „Zburz pan ten mur, panie Gorbaczow!”. Tym razem jednak adresatem nie była Moskwa, lecz Bruksela, Berlin i Paryż.
Wiceprezydent Vance mówił wprost: europejskie elity wzniosły nowy mur – mur, który ogranicza wolność społeczeństw, tłumi swobody religijne i obywatelskie oraz wypacza zasady demokracji.
Kubeł zimnej wody dla europejskich elit
Europejskie media nie są dziś wyłącznie obserwatorem wydarzeń – są ich uczestnikiem, narzędziem wpływu i kształtowania opinii publicznej. Choć oficjalnie przedstawiają się jako niezależne i obiektywne, w rzeczywistości wiele z nich pozostaje pod silnym wpływem elit politycznych, grup nacisku oraz finansowych interesów.
Nie jest więc zaskoczeniem, że wystąpienie wiceprezydenta USA J.D. Vance’a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa spotkało się z nerwową reakcją wielu redakcji w Europie.
Amerykański polityk skrytykował europejskie rządy za ograniczanie wolności słowa, tłumienie swobód religijnych i marginalizowanie pluralizmu politycznego. W odpowiedzi media głównego nurtu próbowały albo umniejszyć znaczenie jego słów, albo wręcz przekręcić ich sens.
Francja – przemilczana istota przekazu
Francuskie media, zamiast skupić się na głównym przekazie wiceprezydenta Vance’a, dotyczącym wolności słowa i cenzury, próbowały sprowadzić jego wystąpienie do kwestii imigracji. Był to temat obecny w przemówieniu, a nawet mocno zaznaczony, ale nie to było główną treścią przekazu.
„Le Figaro” w artykule „Wiceprezydent USA J.D. Vance wzywa Europę do ‘zmiany kursu’ w sprawie imigracji” skupił się głównie na jednym aspekcie jego przemówienia.
- Wiceprezydent USA J.D. Vance wezwał Europejczyków do zmiany kursu w sprawie imigracji, ale oczekiwania dotyczyły całkiem innego tematu, kwestii Ukrainy
– czytamy na portalu dziennika, gdzie niemal całkowicie pominięto kwestie wolności słowa, prawa do wyrażania poglądów i obrony wartości chrześcijańskich.
Nieco odważniejszy był „L’Express”, który zatytułował swój tekst „Oskarżenie J.D. Vance’a przeciwko jego europejskim sojusznikom”.
- Bardzo oczekiwany w kwestii inicjatywy Donalda Trumpa wobec konfliktu na Ukrainie, wiceprezydent USA ledwie musnął ten temat, zaskakując swoją publiczność, poświęcając większość swojego wystąpienia na krytykę krajów europejskich za ‘cofanie się’ wolności słowa
– pisze gazeta. Choć jest to względnie neutralne podsumowanie, wciąż widać, że niechętnie przyznano rację wiceprezydentowi USA.
Niemcy – histeria i manipulacja
Jeśli ktoś oberwał najbardziej w przemówieniu Vance’a, to niemieckie elity. I dokładnie to widać w tamtejszych mediach. Nie zaskakuje, że niemieckie redakcje zamiast podjąć uczciwą debatę, przystąpiły do ataku.
„Süddeutsche Zeitung” zatytułowało swój artykuł „Vance prowokuje Europę – Nie ma miejsca na zapory", sugerując, że przemówienie było niepotrzebnym „zamachem” na europejską stabilność.
Artykuł szybko został zepchnięty na dalszy plan, bo dla Niemców priorytetem stała się wypowiedź ich ministra obrony, Borisa Pistoriusa z SPD, który odpierał zarzuty Vance’a.
- Demokracja nie oznacza, że głośna mniejszość automatycznie ma rację i decyduje o prawdzie
– cytuje ministra gazeta, chcąc przy tym tradycyjnie uderzyć w konserwatywną Alternatywę dla Niemiec (AfD).
Jeszcze mocniej zaatakował wiceprezydenta „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. W artykule pt. „Vance wymachuje niebieską flagą", posunął się do oskarżeń Vance'a o populizm. Kto zna niemiecką scenę polityczną, ten rozpoznaje ten styl i rodzaj propagandy. Najczęściej jest ona wymierzona w AfD, którą niemieckie elity za wszelką cenę próbują zepchnąć na margines
- Tym razem jednak Waszyngton nie ostrzega przed powrotem nazistów, ale wzywa niemieckie partie do współpracy z AfD
– napisał komentator „FAZ”, Berthold Kohler, nie kryjąc stronniczości oraz pogardy dla konserwatywnych wartości.
Wielka Brytania – diagnoza, która zabolała
Wystąpienie Vance’a uderzyło również w Wielką Brytanię, której polityka w zakresie wolności słowa jest coraz częściej przedmiotem krytyki.
„The Telegraph” nie bał się postawić sprawy jasno, tytułując swój artykuł: „JD Vance: Upadek wolności słowa w Wielkiej Brytanii jest większym zagrożeniem niż Rosja”. Ta diagnoza – choć brutalna – trafnie opisuje to, co dzieje się w kraju, w którym za „niewłaściwe” poglądy można stracić pracę lub trafić przed sąd. O tym właśnie mówił wiceprezydent USA w Monachium.
„Daily Mail” w swoim leadzie do artykułu podsumował sytuację w jeszcze bardziej dobitny sposób.
-J.D. Vance twierdzi, że wolność słowa i demokracja są "w odwrocie" w Wielkiej Brytanii i w całej Europie
- napisano w internetowej wersji gazety.
Belgia – manipulacja i odwracanie kota ogonem
Belgijskie elity i powiązane z nimi media nie mogły przejść obojętnie obok tego wystąpienia. Ale zamiast rzetelnej analizy, postawiły na propagandowe klisze.
Flamandzki „De Standaard” napisał o „konfrontacyjnym” stylu Vance’a w artykule „Vance dąży do konfrontacji z ‘cenzurującymi’ europejskimi politykami”.
- Według dziennikarza agencji Reuters, na wybuchy Vance’a zareagowano niedowierzaniem wśród obecnych
– czytamy w tekście, który wprost sugeruje, że amerykański wiceprezydent zachowywał się "niepoważnie", bo powiedział coś o czym wie każdy, ale nie powinno się o tym mówić głośno i publicznie.
Media w obronie elit
Reakcje europejskich mediów pokazują jedno: mur hipokryzji jeszcze się trzyma, choć zaczyna pękać. Wystąpienie J.D. Vance’a było jak uderzenie młotem w skorupę politycznej poprawności, ale ci, którzy kontrolują medialny przekaz, wciąż robią wszystko, by zatuszować prawdę.
Europa, jak słusznie zauważył Vance, ma wewnętrzny problem – i to nie Rosja, Chiny czy Stany Zjednoczone stanowią największe zagrożenie dla kontynentu, ale cenzura, hipokryzja i polityka ignorowania głosu obywateli.
Źródło: Republika, La Republica, Berliner Zeitung, FAZ, Les Etats etc.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X